Żużel. Był na szczycie. Mówi, czego nikt mu nie może zarzucić

- Moje wyniki nie są takie, jakich oczekiwałem. Zdobywając tytuł mistrza świata, chcesz zrobić to jeszcze raz. A ja nawet nie byłem tego blisko - powiedział Jason Doyle w rozmowie ze "Speedway Star".

Konrad Cinkowski
Konrad Cinkowski
 Jason Doyle WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jason Doyle
W marcu 2005 roku Jason Doyle zadebiutował w lidze angielskiej. 20-latek marzył wtedy o tym, by kiedyś znaleźć się w światowej czołówce. Konsekwentnie czynił ku temu kolejne kroki - małe, ale co roku był coraz bliżej zakładanego celu.

W 2014 roku bardzo dobrym występem w Grand Prix Challenge zapewnił sobie przepustkę do elitarnego grona najlepszych żużlowców świata. W cyklu FIM Speedway Grand Prix zadebiutował w świetnym stylu. 114 punktów przy jego nazwisku pozwoliło mu zająć wysoką piątą pozycję.

W kolejnym sezonie miał szansę zostać numerem jeden. Na dwie rundy przed końcem czempionatu był liderem, mając 5 punktów przewagi nad Gregiem Hancockiem i 16 oczek nad Taiem Woffindenem. Wiedział, że to dla niego życiowa szansa.

Niestety - w Toruniu w pierwszym biegu zaliczył koszmarny upadek, który zakończył się dla niego kontuzją. Był zmuszony zakończyć przedwcześnie sezon i w efekcie spadł na piątą pozycję w klasyfikacji generalnej. To, co zabrał mu los w 2016 roku, odbił sobie w 2017. I choć wygrał tylko dwa z dwunastu turniejów Grand Prix, to w całym cyklu wywalczył najwięcej punktów. I znalazł się na szczycie.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Hansen i Okoniewski

Wydawało się wtedy, że Doyle ma szansę zapisać się w historii żużla, jako multimedalista mistrzostw świata i przynajmniej kilkukrotny zdobywca głównego trofeum. Do dziś złoto z 2017 roku jest jego jedyną zdobyczą w karierze.

- Moje wyniki nie są takie, jakich oczekiwałem. Zdobywając tytuł mistrza świata, chcesz zrobić to jeszcze raz. A ja nawet nie byłem tego blisko. Nikt mi nie może powiedzieć, że nie próbowałem, bo ciężko pracowałem na motocyklu, ale i poza torami nad tym, aby wrócić na szczyt. Wydaje mi się jednak, że kiedy za bardzo chcesz, to niektóre sprawy nie układają się tak, jakbyś tego naprawdę oczekiwał - przyznał Doyle w rozmowie ze "Speedway Star".

Australijczyk zdradził, że zmiany sprzętowe, które wprowadził w ubiegłym sezonie, wydawały się działać u progu sezonu. Nowy tuner pozwolił mu wiązać duże nadzieje z tym, co przyniesie przyszłość. Na podium stanął jednak tylko raz - w Teterowie. Miewał bardzo dobre występy, jak chociażby te, w których zdobywał po 14 punktów - w Gorican, Warszawie i Gorzowie Wielkopolskim. Były też jednak fatalne dni, jak ten w Vojens, gdzie wywalczył ledwie jedno oczko.

- Trochę nawaliłem pod koniec roku, kiedy zaczęła zmieniać się temperatura i pewne sprawy w mojej głowie się nieco "zakręciły". Pogubiliśmy się też w ustawieniach, więc nie mogę winić nikogo, ani niczego poza sobą. Teraz wiem, z czego wyciągnąć lekcję i wkładamy pełno zaangażowania w nowy sezon - dodał.

Jason Doyle zapowiada, że w tym roku zamierza ponownie włączyć się do walki o złoty medal mistrzostw świata. I będzie to czynił do momentu, aż wypadnie z tego elitarnego grona i najlepszych lig świata. Obecnie ma jeden cel - wygrywać z najlepszymi na świecie. - Wierzę, że w końcu znów się wszystko dla mnie dobrze ułoży - zakończył.

Czytaj także:
1. Zaimponowali trenerowi Tauron Włókniarza
2. Wysłał maila i został klubowym kolegą Zmarzlika

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Jason Doyle zdobędzie jeszcze złoty medal IMŚ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×