Kiedy władze brytyjskiego speedwaya podjęły decyzję, że Rosjanie z polskimi paszportami mogą ścigać się w SGB Premiership, to Artiom Łaguta, Emil Sajfutdinow i Wadim Tarasienko szybko zdecydowali się na dodatkowe starty. Każdemu z nich wiodło się inaczej. Szczególnie wiele oczów było skierowanych na byłego mistrza świata.
Ten miewał występy fantastyczne, jak i bardzo nieudane. Łaguta w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" przyznał jednak, że nie układało mu się tak, jakby tego oczekiwał. Po zadowalającym rozpoczęciu, kiedy coś zaczęło nie grać, zdecydował się na pewne zmiany.
- Początek był udany, ale później zrezygnowałem z moich mechaników, którzy pracują w Polsce i tylko pracowałem z jednym angielskim. I to pewnie wpłynęło na moją dalszą postawę. Ale, jak moi mechanicy znów powrócili, to od razu było widać różnicę. W jednym z ostatnich meczów zdobyłem 14 punktów i bonus - przyznał żużlowiec.
Pytany, po co w takim razie zrezygnował z polskich mechaników, odpowiedział, że potrzebował spróbować innych rozwiązań. Ponadto chciał skorzystać na tym również na innych płaszczyznach, jak chociażby na szlifowaniu języka angielskiego. - Jak zostałem sam, to musiałem sobie radzić po angielsku. Uznaliśmy wspólnie, że będę przyjeżdżał sam na te mecze i wyszło, jak wyszło. Później moi ludzie wrócili i było zdecydowanie fajniej - dodał.
Rosjanin z polskim paszportem nie zamierza czynić żadnych eksperymentów w sprzęcie, przynajmniej jeśli chodzi o tunerów. Nadal o jego jednostki napędowe dbać będzie Ryszard Kowalski.
Czytaj także:
1. Zaimponowali trenerowi Tauron Włókniarza
2. Wysłał maila i został klubowym kolegą Zmarzlika
ZOBACZ WIDEO: Być albo nie być. Sezon prawdy dla Przemysława Pawlickiego