Żużel. To ma być jego klucz do rywalizacji z Bartoszem Zmarzlikiem

Materiały prasowe / Monster Media / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren
Materiały prasowe / Monster Media / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren

Za Fredrikiem Lindgrenem bardzo udany sezon. Szwed został Drużynowym Mistrzem Polski z Platinum Motorem Lublin oraz wicemistrzem świata w rywalizacji indywidualnej. Teraz celem jest najwyższy stopień podium.

Fredrik Lindgren w ubiegłym sezonie do samego końca zmagań o mistrzostwo świata ścigał Bartosza Zmarzlika w walce o złoty krążek. Ostatecznie Szwed musiał zadowolić się srebrnym medalem, co i tak było jego najlepszym wynikiem w historii startów w cyklu Grand Prix.

Doświadczony jeździec w rozmowie z serwisem swojego głównego sponsora - Monster Energy opowiedział, że po zakończeniu sezonu udał się na wakacje na Mauritius, a większość zimy spędził w swoim domu wakacyjnym na południu Hiszpanii, gdzie mógł realizować codzienny plan treningowy.

Był też czas na to, by pojeździć na dwóch kółkach. - Bardzo miło jest wskoczyć na przykład na motocross, zmienić trochę otoczenie. Oczywiście nie jestem tak szybki na tego typu motocyklu, ale po wykonaniu trudnego skoku odczuwam prawdziwą ekscytację. Kiedy ścigam się na żużlu, szanse na poprawę miejsca są bardzo małe. Po dniu spędzonym na torze motocrossowym udaje mi się czasem zrobić naprawdę duży progres, co daje straszna satysfakcję - przyznał Lindgren.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Glazik, Holder i Termiński

Szwed miał sporo czasu na przemyślenia, co do tego, co zrobić, aby w tegorocznej kampanii pokonać Zmarzlika. Z uśmiechem na twarzy przyznał, że wystarczy... zdobyć więcej punktów w całym cyklu Grand Prix.

Pytany, jakie aspekty pozwalają mu dotrzymać kroku Zmarzlikowi, odpowiedział: - Myślę, że kluczem do rywalizacji jest to, że nadal wiem, że mogę się poprawiać. Mam dużą motywację i zaangażowanie, aby robić postępy i wierzę w to, co robię. Lubię także wspólne podróże z ludźmi, z którymi pracuję. Dla mnie satysfakcjonującym dniem może być dzień po prostu spędzony na torze z moją załogą.

38-latek nie ukrywa, że kluczowa w walce o złoto była dla niego runda w Niemczech, w której zdobył tylko pięć punktów. W ostatecznym rozrachunku do Zmarzlika zabrakło mu ośmiu oczek. - Mieliśmy pewne wątpliwości co do sprzętu na ten tor. To bardzo specyficzny owal, na którym jeździ się bardzo gładko. Trudno jest przenieść moc na ziemię. Przed GP przeprowadziliśmy pewne testy i wierzyliśmy, że mamy coś, co sprawdzi się dobrze na tym stadionie. Jednak myliliśmy się i jako zespół podjęliśmy kilka błędnych decyzji podczas tego weekendu wyścigowego, a nie można sobie pozwolić na coś takiego na najwyższym poziomie - skomentował.

Trzeba jednak pamiętać, że gdyby nie dyskwalifikacja Polaka przed Grand Prix Danii w Vojens, to już tam zapewniłby sobie najpewniej czwarty w karierze tytuł. Tegoroczna walka o mistrzostwo świata wystartuje 27 kwietnia w chorwackim Gorican.

Czytaj także:
1. Młody sportowiec musiał zmierzyć się z rasizmem
2. Radny nie ma żadnych wątpliwości. "Skromne wsparcie miasta na pewno nie wystarcza"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty