Jonasa Anderssona kojarzyć mogą fani Polonii Bydgoszcz. W 2009 roku Szwed był zawodnikiem tej drużyny i wiązano z nim duże nadzieje. Ostatecznie, kiedy Emil Sajfutdinow nie otrzymał polskich dokumentów i musiał ścigać się jako zawodnik zagraniczny, to Andersson do zespołu już nie pasował.
Zatem jego przygoda z ekipą z województwa kujawsko-pomorskiego zakończyła bardzo szybko.
Kilka miesięcy wcześniej, bo w październiku 2008 roku, wystartował w XI Memoriale Rifa Saitgariejewa w Ostrowie Wielkopolskim. Wywalczył 4 punkty i zajął dwunastą pozycję.
Jego kariera sportowa nie trwała długo. W 2008 roku za sprawą Petera Janssona trafił z Rospiggarny Hallstavik do Vargarny Norrkoeping, a w kolejnym sezonie odwiesił kevlar na kołek. Dziś Jonas Andersson ma 33 lata, żonę Aleksandrę oraz dwójkę dzieci - Nilsa (5 lat) i Liv (1,5 roku).
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Skąd pomysł, aby ubiegać się o to stanowisko?
Jonas Andersson, nowy prezes Rospiggarny Hallstavik: W ubiegłym roku zdecydowałem się dołączyć do zarządu klubu, bo moim zdaniem brakowało takiego powiązania pomiędzy sportem a biznesem. Teraz kiedy poprosili mnie o to, bym został prezesem, to potrzebowałem doby, aby to sobie przemyśleć. Stwierdziłem, że to będzie najlepsze dla Rospiggarny. Jestem byłym zawodnikiem, który dorastał i rozwijał się w tym zespole, więc moje serce bije dla tego ośrodka. Nastał właściwy czas, aby podjąć się tej misji.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Hansen i Okoniewski
Rola prezesa klubu żużlowego nie jest łatwym zadaniem. Ma pan jakiekolwiek doświadczenie w zarządzaniu?
Kierowałem wcześniej jednym z działów w mojej pracy, więc działałem też w zakresie zarządzania ludźmi, a motywowanie ich do wspólnej pracy nad konkretnym zadaniem sprawiało mi dużo przyjemności. Mam też wykształcenie kierownicze. Myślę, że to jedna z moich mocnych stron. Prowadzę własny biznes, więc wiem, jak wygląda kwestia ekonomii w firmie.
Teraz czeka wiele różnych wyzwań. Jakie cele pan sobie wyznacza - na ten rok, jak i na najbliższe lata?
Pierwszym jest na pewno zbudowanie silnej organizacji, która będzie działała w dłuższej perspektywie. Nie może być tak, że jedna osoba robi wszystko. Musimy mieć silną grupę ludzi, która będzie pracowała i pomagała sobie nawzajem. Chcemy budować markę Rospiggarny i sprawić, by kibice byli dumni ze swojego klubu. Sportowo? Na pewno w perspektywie kilku lat jest zdobycie złotego medalu.
W ostatnich dniach z Hallstavik napłynęły niepokojące informacje. Dziennik "Norrtälje Tidning" poinformował o problemach finansowych klubu, które mają sięgać 2 milionów szwedzkich koron. Co pan może na ten temat powiedzieć? Jak wobec tego wygląda obecnie sytuacja finansowa Rospiggarny?
Naprawdę nie mam pojęcia, skąd ludzie biorą te liczby. Teraz, po wyborach do zarządu, usiądziemy i uzyskamy pełen wgląd w ekonomię klubu. Co mogę potwierdzić, to na pewno fakt, że są długi, ale szybko się ich pozbędziemy. Wiem już jednak, że te liczby, które podano, to nawet nie są zbliżone do dwóch milionów szwedzkich koron. To, że problemy finansowe były oraz są obecnie, to na pewno nie jest kłamstwo, ale ciężko pracowaliśmy zimą i ta przyszłość wygląda naprawdę dobrze.
Czy zawodnicy mogą spać spokojnie, że zespół wystartuje i nie będzie żadnych problemów z płatnościami?
Tak, mogą. Nie zająłbym takiego stanowiska, gdybym nie był pewien, że uda nam się te problemy rozwiązać i sprawić, że będzie dobrze. Na pewno wystartujemy w Bauhaus-Ligan i zapewniam, że nie będzie problemu z wypłatami.
Do startu sezonu jeszcze trochę czasu, więc jest możliwość popracowania nad budżetem. Jaki plan sobie zakładacie w tym aspekcie?
Codziennie współpracujemy z nowymi i potencjalnymi sponsorami, co pozwala nam stale zwiększać budżet. Dysponujemy większymi finansami w tym roku, niż w ubiegłych latach, więc jestem pozytywnie zbudowany tym, co przed nami.
Dziennikarze "Norrtälje Tidning" informowali o współpracy z firmą The Team Support. Na czym polega ta kooperacja?
To firma marketingowa, która pomaga nam w pozyskiwaniu sponsorów oraz odnawianiu starych kontaktów. To bardzo dobra dla nas współpraca.
Ilu macie sponsorów i jak dużymi kwotami wspierają oni żużel w Hallstavik?
Obecnie ten dział dzieli się w naszym klubie na trzy różne kategorie. Około 140 różnych firm wspiera nas w programie "Klub 1978". Oprócz tego mamy mniejszych partnerów, których jest około 300. Te firmy, czy też osoby prywatne dają nieco niższe kwoty, ale też są to dla nas wasze kooperacje. Do tego mamy 120 członków "Klub Rospiggarna". Moim celem jest to, aby na koniec sezonu w tej akcji uczestniczyło co najmniej 2000 osób.
W Polsce ważnym aspektem w budżecie są pieniądze ze sprzedaży biletów. Jak to wygląda w Hallstavik? Jaka frekwencja towarzyszy wam na meczach i jak to się przekłada na zarobki z dnia meczowego?
Na pewno jest to bardzo ważne, ale po pandemii COVID-19 ta frekwencja na naszych zawodach jest bardzo mała. Musimy zatem więcej pracować ze sponsorami. Chociażby w ten sposób, że nasza ekipa marketingowa zabiera sponsorów do VIP-owskiej restauracji, objaśniają, czym jest żużel i robią wszystko, aby ci dobrze się bawili.
Mówi pan o spadku frekwencji, na co narzeka wielu szwedzkich działaczy. Co zamierzacie zrobić, aby tych kibiców ponownie przyciągnąć na stadion w Hallstavik?
Jedną z nowych rzeczy, które zamierzamy robić, to będzie tworzenie fajnych filmów, które będziemy później rozpowszechniać w mediach społecznościowych. Wiemy, że one będą się cieszyć większym zainteresowaniem niż zdjęcia, może przyciągną na nasz stadion młodzież. Ważnym aspektem będzie też przygotowanie toru, z którym w ubiegłym sezonie mieliśmy problemy. Oprócz tego chcemy, aby na żywo grał zespół muzyczny, a także jeden nasz zaufany człowiek tworzył ciekawe rzeczy z drewna na oczach widzów. Przyjazd na żużel ma być ciekawym przeżyciem dla każdego. Mamy też pomysł na to, aby posiadać cztery małe rowery elektryczne, które pozwolą nam werbować dzieciaki do jazdy na mini torze. Jest w klubie kilku młodych ludzi, którzy mają wiele nowoczesnych pomysłów.
Prezesem klubu z Hallstavik jest pan od 19 marca. Czy miał pan jakikolwiek wpływ na to, co działo się w poprzednich tygodniach, chociażby w temacie składu?
Nie, bo tak naprawdę dopiero tydzień temu dostałem zapytanie o to, czy podjąłbym się roli prezesa, więc sam widzisz, że te ostatnie dni były dla mnie szalone. Szkoda, że nie mogłem rozpocząć pracy wcześniej, chociażby pod koniec poprzedniego sezonu, a nie na dwa miesiące przed inauguracją.
Wspomniał pan, że w perspektywie kilku lat jest zdobycie Drużynowego Mistrzostwa Szwecji. A na ten rok, jaki plan sportowo sobie wyznaczacie?
Aby wszyscy w zespole podążali w tym samym kierunku, czyli osiągną lepsze wyniki, niż w ubiegłym roku. Progres jest bardzo ważny.
W waszym składzie znalazło się pięciu Polaków - Wiktor Przyjemski, Oskar Polis, Kacper Pludra, Jakub Jamróg i Sebastian Szostak. Trochę nieoczywiste wybory. Zna pan tych zawodników? Od których oczekuje najwięcej?
Nie miałem okazji ich poznać, ale z niecierpliwością czekam, aż do nas zawitają. Menedżer Peter Jansson potrafi bardzo dobrze zbudować zespół, co nie jest takim łatwym zadaniem. Tym bardziej, kiedy szukasz wśród młodych zawodników, w których drzemie jakiś potencjał. Najwięcej z tego grona spodziewamy się po Wiktorze Przyjemskim, który ma już za sobą jeden sezon w naszym zespole.
Do tego jeszcze trenerem młodzieży jest Piotr Żyto, z którym zawodnicy chwalą sobie współpracę. Wyobrażacie sobie dziś klub bez tej osoby?
Bardzo cieszymy się z tego, że Piotr jest z nami, bo jest dobry w tym, czym się zajmuje. Zatem moja odpowiedź brzmi: nie, nie wyobrażam sobie Rospiggarny bez niego! Nie mogę się doczekać współpracy z nim w trakcie sezonu.
Który zespół pana zdaniem ma największe szanse na to, by zdobyć mistrzostwo Szwecji?
Jest kilka zespołów, które będą walczyć o złoto. Tak naprawdę nie widzę w tym gronie tylko jednej - Vargarny Norrkoeping, ale cieszę się, że udało im się wrócić do szwedzkiej elity.
Czytaj także:
1. Zaimponowali trenerowi Tauron Włókniarza
2. Wysłał maila i został klubowym kolegą Zmarzlika