Żużel. Prosił o dodatkową ochronę, a kibice pozytywnie go zaskoczyli. "Jestem w szoku"

Występ Piotra Pawlickiego w XVIII Memoriale Edwarda Jancarza to nie tylko kolejny etap powrotu po urazie mięśnia, ale także jazda w Gorzowie, gdzie kibice niekoniecznie za nim przepadali. Zawodnik był jednak mile zaskoczony.

Jeszcze pewien czas temu, gdy Piotr Pawlicki pojawiał się na torze Stadionu im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wlkp., można było usłyszeć gwizdy w jego kierunku. To pokłosie jego twardej rywalizacji z Bartoszem Zmarzlikiem za czasów jazdy mistrza świata w barwach ebut.pl Stali Gorzów. Żużlowiec NovyHotel Falubazu Zielona Góra zachował dodatkowe środki ostrożności, ale tym razem czekało na niego inne przywitanie.

- Jestem w szoku. Taki mecz był mi chyba po prostu potrzebny tutaj w Gorzowie. Ostatnio było tu więcej gwizdów jak oklasków przy moim nazwisku. Jak szedłem na autografy przed zawodami, to poprosiłem ochronę, żeby szła ze mną, bo bałem się, czy ktoś nie będzie miał ochoty mnie walnąć. W Gorzowie zawsze miałem trochę trudniej pod tym względem. Rozumiem to, że w każdym są jakieś emocje. Tym bardziej kibice, którzy kibicują swojej drużynie, pamiętają różne sytuacje z toru. Nie mam o to żadnych pretensji. Podziękowałem kibicom za obecność i wsparcie, bo spodziewałem się zupełnie czegoś innego - powiedział przy akompaniamencie fanów krzyczących "Piotrek, Piotrek".

W XVIII Memoriale Edwarda Jancarza wychowanek Fogo Unii Leszno zdobył 14 punktów, które dałyby mu drugie miejsce, ale w finale przyjechał za Zmarzlikiem i Kacprem Woryną. - Cieszę się, że wróciłem na tor i ścigam się dalej z chłopakami. Rywalizacja była na dobrym poziomie. Chociaż kolejny raz jestem drugim przegranym, to nie do końca cieszy to, jak by się wygrało, ale spokojnie wchodzę w sezon i myślę, że dobre momenty zaraz nadejdą - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Syn Leigh Adamsa w roli mechanika. Pomaga gwieździe z Grand Prix

W okresie przygotowawczym młodszy z braci Pawlickich zmagał się z urazem mięśnia, przez co później niż koledzy zaczął jazdy w roku 2024. W piątek wrócił do ścigania podczas sparingu w Ostrowie Wielkopolskim, a w sobotę był już w Gorzowie.

- Bardzo mocna obsada tych zawodów. Ja jestem jeszcze troszkę niewjeżdżony, bo to był tak naprawdę drugi start spod taśmy w tym roku. W piątek był pierwszy. Chwilę się pokręciłem przed sparingiem. Zawody na plus, troszeczkę mi stresik towarzyszył, ale jak tych meczów będzie więcej, to uspokoję swoją jazdę i bardziej dopasuję sprzęt. Mam nowe silniki, trochę nowinek wprowadziliśmy i trzeba to dobrze odczytać - zdradził po gorzowskim turnieju.

- To był mój drugi dzień na motocyklu. Tak naprawdę miałem mieć dłuższą przerwę, ale bardzo dziękuję klinice Rehasport i panu doktorowi Tomaszowi Piontkowi. Duża praca była wykonana i wróciłem szybciej - dodał.

29-latek w sobotę rozpoczął od zera, ale potem trzy wyścigi wygrał i raz przywiózł dwa punkty. To wystarczyło na półfinał, z którego awansował dalej z drugiego miejsca. Na torze nie wyglądał jak zawodnik świeżo po kontuzji.

- Punktowo może tego tak nie widać, ale w swojej jeździe chciałbym jeszcze kilka rzeczy poprawić. Na finał trochę niepotrzebnie zmieniliśmy. Zaryzykowaliśmy. Udało się przyjechać jako trzeci i ogólnie jestem zadowolony. Bardzo dziękuję całemu mojemu teamowi, sponsorom, rodzinie, dziadkowi, który tutaj był - przekazał.

Za sprzęt zawodnika zielonogórskiej drużyny odpowiada w tym roku Ashley Holloway. Czy poczynione zostały jakieś zmiany od ubiegłego roku? - Najbardziej szukałem poprawy w sobie i swojej jeździe, bo sprzęt Ashley Holloway zawsze robi mi jak najlepiej potrafi. Za to też mu oczywiście dziękuję. Żużel jest wyrównany, na wysokim poziomie i wszyscy mamy dostęp do dobrego sprzętu. Każdy z zawodników ma odpowiednią wagę i jest wytrenowany. Później te detale, wyczucie motocykla robią różnicę. Początek sezonu jest trudny, bo nie znam jeszcze tych silników, ale tłumaczę to sobie tak, że jak mam mniej informacji, to jest lepiej, bo nie kombinuję za bardzo - przyznał.

- Na każdy sezon kupujemy nowe silniki, które trzeba porządnie objechać na treningach, żeby wiedzieć, jak reagują na dane zmiany, na dawki paliwa, jakie zębatki lubią i tak dalej - dodał.

Po gorzowskim turnieju dziennikarze pytali też Pawlickiego o jego powrót do jazdy na Wyspach Brytyjskich. - Oczekuję, żeby lepiej jeździć, dlatego podpisałem kontrakt w Anglii. Jak byłem juniorem, to zawsze się mówiło, że Anglia to dobra szkoła jazdy. Są tam bardzo techniczne tory. Czasami zdarzają się trudne, chociaż teraz w całej Europie są one dobrze przygotowywane. Anglia ma mi pomóc wrócić na odpowiedni poziom i żebym swobodnie się czuł na motocyklu - mówił.

W tym roku Piotra Pawlickiego będziemy oglądać w zespole beniaminka PGE Ekstraligi, czyli w Falubazie Zielona Góra. Dołączył on tym samym do brata Przemysława Pawlickiego.

- Z Przemkiem potrafimy się wymienić takimi informacjami jak z nikim innym w parkingu. Każdy ma jakieś swoje tajemnice sprzętowe, a my ich nie mamy. Niestety, nie działa to tak, że to, co mi pasuje, będzie pasować Przemkowi. Zawsze staramy się siebie wysłuchać i coś z tego wynieść. W takich indywidualnych zawodach nie jest łatwo startować z bratem, kiedy masz go na czwartym polu i musisz dostać się do optymalnej ścieżki. Zablokowałem go, Przemek spadł na czwartą pozycję i później to siedzi w głowie. To jest brat, a my mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Nie jest to łatwe rywalizować z nim, ale w drużynie dużo sobie pomagamy - powiedział, nawiązując do sytuacji z 5. biegu XVIII Memoriału Edwarda Jancarza.

A na co stać zielonogórzan w tym sezonie? - Jesteśmy nieprzewidywalną drużyną. Wszystko zweryfikuje sezon - skwitował młodszy z rodzeństwa.

Sezon 2024 to też powrót lubuskich derbów pomiędzy gorzowską Stalą a zielonogórskim Falubazem. Emocji z pewnością nie zabraknie. - Powinien się polski speedway cieszyć, że znowu będą miały takie derby miejsce, bo wiadomo, jak wygląda wtedy stadion, ile przychodzi kibiców. To jest esencja tego, co robimy. Pomimo że może być gdzieś tam złość, to na końcu powinniśmy się cieszyć, że zaraz będziemy jechać przeciwko sobie - zakończył Piotr Pawlicki.

Czytaj również:
Pawlicki wrócił do jazdy po kontuzji
Przemysław Pawlicki przekazał informacje o swoim stanie zdrowia

Komentarze (1)
avatar
PolskaMISZCZEMPolski
2.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Złotówa bał się kibiców ? To mógł nie sprzedawać się sasinowcom z Lublina.