Żużel. Nowe informacje na temat zdrowia Hansena. Powrót na tor nieco się opóźni

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek /  Na zdjęciu: Patrick Hansen, Radosław Kalyciok
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Patrick Hansen, Radosław Kalyciok

Heroiczną walkę o powrót do pełnej sprawności wciąż toczy Patrick Hansen. Jeszcze pod koniec ubiegłego sezonu nie było jasne, czy zawodnik będzie w stanie ruszać nogami, a dziś jedyną zagadką pozostaje to, kiedy uda mu się wrócić do występów w lidze.

Na razie jednak powrót na tor nieco się opóźnia, bo choć zawodnik planował, by już od początku sezonu walczyć o miejsce w składzie Innpro ROW-u Rybnik, to już wiadomo, że od regularnych treningów dzieli go jeszcze przynajmniej 6-8 tygodni.

- Brakuje mi jeszcze siły w łydkach. Poza tym wciąż mam śruby w prawej kostce, a przecież to właśnie ta noga przytrzymuje motocykl w czasie jazdy. Nawet w czasie chodzenia czuję dyskomfort, więc przede mną jeszcze sporo pracy. Oprócz planowanego zabiegu, chcę nieco zmienić sposób rehabilitacji, by pobudzić mięśnie prądami do mocniejszej pracy. Zobaczymy jakie to da efekty - przyznał Patrick Hansen w "Kolegium Żużlowym" na antenie Canal+.

Warto przypomnieć, że na skutek zeszłorocznego upadku, zawodnik doznał uszkodzenia nerwów, złamał kręgosłup, a przez długi czas miał problemy z czuciem w lewej stopie. Na domiar złego pokiereszona była także prawa kostka, w której lekarza skręcili dziesięć śrub i płytkę. Podczas jednego zabiegu nie udało się usunąć wszystkich śrub, dlatego konieczna będzie kolejne próba.

ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?

W najbliższy piątek żużlowiec ma zaplanowaną konsultację lekarską, na której może być podjęta decyzja o organizacji zabiegu wyjęcia ostatnich śrub z kostki. Jeśli tak się stanie, to Hansen do intensywnych treningów będzie w stanie wrócić najwcześniej za miesiąc. Pytanie, ile czasu będzie potrzebował, by wrócić do odpowiedniej formy i zacząć poważnie myśleć o jeździe na żużlu.

- W tym roku już dwukrotnie miałem okazję przejechać się po torze żużlowym. Jeszcze w lutym spróbowałem swoich sił w Miśni. Nie byłem wtedy jeszcze gotowy, ale chodziło o to, by znów poczuć adrenalinę. Nie tak dawno pojawiłem się w Żarnowicy i tam już poszło mi znacznie lepiej, bo byłem w stanie przejechać na pełnym gazie start i pierwszy łuk. Przyznam jednak, że nie chciałem ryzykować wejścia w drugi łuk z pełną prędkością. Na to trzeba będzie poczekać jeszcze kilka miesięcy. Jestem jednak cierpliwy i niczego nie zamierzam przyspieszać na siłę - analizuje zawodnik.

25-latek wciąż jest jednak zdeterminowany, by jeszcze w tym roku wrócić do ligowego ścigania i zapewnia, że w psychice po samym wypadku nie ma już strachu.

- Ja wiem, że to był przypadek. W trakcie kariery nie miałem zbyt wielu upadków, a ten nie był wcale aż tak drastyczny. Miałem sporo pecha, ale nie rozpamiętuję tego. Cieszę się, że znów mogę chodzić i marzę o regularnej jeździe na motocyklu. Nie chcę zamienić tego na nic innego - dodaje.

W czasie rehabilitacji zawodnik dostał szansę pozostania przy żużlu w roli eksperta Canal+.

Czytaj więcej:
Woffinden ostro o ekstraligowych torach
Rodzinna firemka Zmarzlika

Źródło artykułu: WP SportoweFakty