Zostać żużlowcem na jeden dzień. Ciało miało dość po kilku godzinach

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: trening żużlowy na torze pod Wrocławiem
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: trening żużlowy na torze pod Wrocławiem

Zarabiają miliony złotych, ale są narażeni na poważne kontuzje, niekiedy igrają z życiem. Spróbowałem przez jeden dzień wcielić się w ich rolę. Na koniec miałem dość.

W tym artykule dowiesz się o:

Właśnie rusza nowy sezon PGE Ekstraligi. Jej największa gwiazda Bartosz Zmarzlik może liczyć nawet na zarobki rzędu 10 mln zł rocznie. Ligowi średniacy też nie mają prawa narzekać na zarobki. To jeden z powodów, dla których w Polsce, w porównaniu do innych krajów, wciąż nie brakuje chętnych do uprawiania żużla. Perspektywy na duże zarobki (nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych za mecz, co przekłada się na milionowe gaże rocznie) i ogromną popularność w tym sporcie są znacznie większe niż w motocrossie czy innych dyscyplinach motocyklowych w Polsce.

Czy okiełznanie motocykla żużlowego jest tak skomplikowane? Postanowiłem to sprawdzić. Pod Wrocławiem funkcjonuje mały tor, na którym można wsiąść na motocykl żużlowy i pokręcić treningowo okrążenia. Nie wahałem się ani chwili, gdy nadeszła propozycja. Mam doświadczenie z motocykla drogowego, w terenie jeździłem na pit-bike'u, więc nie byłem totalnym nowicjuszem.

Najpierw flat track

Bartosz Tymoszuk, instruktor zajmujący się torem pod Wrocławiem, zadbał o odpowiednie przeszkolenie. Zanim wsiadłem na motocykl, przez niemal godzinę zdobywałem wiedzę teoretyczną. O tym, jaką powinienem przyjąć sylwetkę, jak zachowuje się maszyna w zakręcie, dlaczego ręce powinny być ułożone tak, a nie inaczej, jak poprawnie usiąść, itd.

ZOBACZ WIDEO: "Dochodzimy do jakichś absurdów". Komentuje zarobki żużlowców

Wiedzy do przyswojenia było dużo, ale zanim człowiek wsiądzie... To jeszcze rozgrzewka. Żużel to sport zbyt urazowy, a stres dodatkowo powoduje, że ciało się "spina" i wtedy łatwo o kontuzję. To nie jest przypadek, że przed meczem PGE Ekstraligi zawodnicy rozciągają się po kilkanaście minut, rzucają piłeczkami i wypracowują refleks.

Trening zaczynam od motocykla do flat tracku. To sport nieznany szerzej w Polsce, ale bardzo podobny do żużla. Dzięki niemu można nauczyć się jazdy w uślizgu i wyłapać moment, kiedy koło traci przyczepność. Maszyna flattrackowa ma nieco inne opony i posiada hamulce, tym różni się od "żużlówki".

- Zamykasz manetkę, zamykasz, odkręcasz, gaz! - te słowa instruktora na długo zapamiętam. Szybko zdałem sobie sprawę z tego, że wiedza teoretyczna niekoniecznie przekłada się na to, co powinno się robić na motocyklu. - Jedziesz za wolno i ten motocykl przez to jest niestabilny. Paradoksalnie, musisz jechać szybciej i będzie łatwiej - słyszę po kilku próbach "złamania" motocykla.

Aby to udowodnić, instruktor wskoczył za moje plecy i wspólnie zaczęliśmy pokonywać mały owal. Szybko okazało się, że miał rację. Po chwili pojawił się inny problem - jak ustawiać lewą nogę w zakręcie? Przyznaję się bez bicia - robiłem to bez ładu i składu. - Właśnie tak żużlowcy "tracą" więzadła w kolanie - mówił do mnie Bartek po jednym z przejazdów, gdy źle wystawiłem kończynę.

Czas na żużel

Po kilku próbach na flat tracku nadszedł czas na żużel. Jedno jest pewne - "żużlówka" nie jest wygodna, a krótki tor treningowy przy drodze S5 tylko potęguje pewien dyskomfort. Praktycznie nie ma prostej, więc nie siedzimy na siodełku, a jedynie na ramie. Ta z kolei potrafi wbijać się niemiłosiernie w tyłek. Zwłaszcza jeśli jesteśmy nowicjuszami i szukamy optymalnej pozycji.

Na "żużlówce" wraca problem z flat tracku. Początkowo jadę za wolno. Gdy motocykl w zakręcie łapie uślizg, łatwo wykręcić "bączka", więc najpewniej ze strachu puszczam manetkę gazu, to skutkuje automatycznym prostowaniem maszyny. Zabawa rusza od nowa. - Gaz, gaz! - słyszę od instruktora.

Najgorzej jest z lewą nogą. Pozycja motocrossowa z jazdy w terenie na pit-bike'u niekoniecznie pomaga i tak naprawdę podczas każdego przejazdu szukałem złotego środka. Z każdą minutą odczuwałem też, jak poddają się moje mięśnie w lewym udzie. Jestem osobą aktywną sportowo, a pod koniec kilkugodzinnego treningu moja kończyna w ogóle nie chciała mnie słuchać. Boję się, jak szybko "spuchnąłby" ktoś, kto w ogóle nie uprawia sportu i wsiadł z marszu na motocykl żużlowy.

Na torze pojawiłem się po godz. 14, instruktaż oraz zakładanie ochraniaczy i stroju trwało godzinę, natomiast już po godz. 18 mój organizm miał dość. Czułem, że kolejne próby łamania "żużlówki" nie mają sensu, bo zakwas w lewym udzie stawał się coraz większy. To wręcz dziwne, gdy mózg wysyła sygnał do nogi, by zmieniła położenie, a ona nie chce słuchać.

Trzy dni zakwasów

Można się z tego śmiać, ale następnego dnia po przebudzeniu miałem problem, by wstać z łóżka. Lewa noga była tak "sparaliżowana", że musiałem sobie pomagać ręką, aby podnieść się z kanapy. Zakwasy opuściły mnie dopiero po trzech dniach. To konsekwencja nieprawidłowej sylwetki, ale to również proces nauki, bo przecież Zmarzlik i inni też przez to przechodzili.

Wystarczył jeden dzień treningowy, aby zrozumieć, dlaczego żużel ma problemy ze szkoleniem nowych adeptów. Mój trening zakończył się bez żadnego upadku, ale i tak wróciłem obolały. Do tego jeździłem na nieco skręconej manetce gazu. Wraz z podnoszeniem poziomu - niebezpieczeństwo rośnie.

Młody chłopak, który odbędzie kilka treningów na "żużlówce", doświadczając bólu po upadkach, może szybko to rzucić. Trzeba przecież poświęcić kilka lat na treningi na mniejszych torach, nieraz leczyć po drodze połamane kości, zanim w ogóle uzyska się licencję żużlową, nie mówiąc o zostaniu solidnie punktującym zawodnikiem. Można stracić lata i kupę pieniędzy na coś, co nigdy nie przyniesie korzyści. Sport drogi i dla szalonych ludzi.

Jeden dzień treningowy pozwoliłby też nieco otworzyć oczy internetowym hejterom, którzy łatwo atakują żużlowców po nieudanych występach i wypowiadają się tak, jakby jazda w czwórkę na wąskim torze, bez hamulców i przy prędkości ponad 100 km/h, była niczym bułka z masłem. Nic bardziej mylnego.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Wielki sukces polskiego klubu. Jako jedyni będą mieć wsparcie państwowej spółki?!
- GKM nie będzie długo płakać po Pedersenie. "On może go skutecznie zastąpić"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty