Tauron Włókniarz Częstochowa przegrał na inaugurację PGE Ekstraligi w Lesznie 43:47. Wielu zastanawiało się w jakiej formie będzie Leon Madsen, który nie uczestniczył w przedsezonowych sparingach. Tymczasem na obiekcie im. Alfreda Smoczyka imponował prędkością.
- Co roku jest dokładnie to samo. Zdążyłem zebrać już trochę krytyki, a ludzie mnie sponiewierali, tak więc miło było udowodnić, że się mylą. Powiedziałem wszystkim, że kiedy liga się zacznie, to ja będę gotowy. I to pokazałem - powiedział Madsen dla mediów klubowych Włókniarza.
Madsen w piątkowy wieczór wywalczył szesnaście punktów, tracąc jedyne dwa na rzecz Grzegorza Zengoty i Janusza Kołodzieja. Jego sześciu kolegów do dorobku Duńczyka dorzuciło 27 oczek.
ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?
- Niestety, ale drużyna nie spisała się zbyt dobrze. Każdy z nas musi jechać na najwyższym poziomie, jeśli chcemy wygrywać takie mecze. W piątek niestety tego nie zrobiliśmy. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy i musimy wrócić silniejsi - dodał żużlowiec.
Madsen nie ma wątpliwości, że o losach tego meczu nie powinny decydować dwa ostatnie wyścigi. Jego zdaniem, to Tauron Włókniarz powinien przechylić szalę triumfu na swoją korzyść i to znacznie wcześniej. Duńczyk docenił również udany debiut swojego rodaka Madsa Hansena, który w czterech startach wywalczył 8 punktów z bonusem.
- Możemy być dumni z Madsa, który wykonał fantastyczną robotę. To nie jego wina, że został zastąpiony. To było po prostu coś koniecznego. Uważam, że spisał się bardzo dobrze i jestem pewien, że będzie sobie świetnie radził przez resztę sezonu - skomentował.
Czytaj także:
1. Dołomisiewicz wrócił do żużla. Związał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi
2. Nowa klasa pojemnościowa stała się faktem