Żużel. Po biegu doszło do starcia. "Następnym razem będę się zastanawiał, czy nie lepiej się położyć"

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Jakub Jamróg
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Jakub Jamróg

48:42 Innpro ROW Rybnik wygrał w Poznaniu z #OrzechowaOsada PSŻ-em. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem spotkania był Brady Kurtz, autor 13 punktów. Siedem "oczek" oraz bonus zdobył za to Jakub Jamróg, który skomentował kontrowersyjne zdarzenie.

Doszło do niego w biegu 13. Wówczas 32-latek walczył o punkty z Michaelem Jepsen Jensenem oraz Aleksandrem Łoktajewem. Na wyjściu z drugiego łuku problem z opanowaniem motocykla miał Duńczyk, co spowolniło Polaka, a w konsekwencji spowodowało utratę pozycji. Już chwilę później na przeciwległej prostej drugiego kółka pociągnęło Ukraińca. Jakub Jamróg znów musiał wytracić prędkość, aby nie upaść. Ostatecznie dojechał do mety na ostatnim miejscu.

- Łoktajew dojechał mi do płotu maksymalnie. Jedyne co mogłem zrobić, to upaść, ale to chyba nie o to chodzi. Jeśli taki ma być żużel, to następnym razem będę się zastanawiał, czy nie lepiej się położyć. Wiadomo, ludzie różnie mogą to interpretować. Z mojej perspektywy było to zbyt ostre. Jest punkt w regulaminie pozwalający wykluczyć żużlowca za takie coś. Mnie kiedyś to spotkało za wjechanie w linie jazdy innego zawodnika. Bądźmy konsekwentni, aby nie zmuszać żużlowców do kalkulacji - komentował po meczu w rozmowie z WP SportoweFakty wychowanek Unii Tarnów.

Całkiem ostro było już też po samym wyścigu. Wówczas doszło do pewnych przepychanek słownych, a nawet kontaktu fizycznego. - Nie dość, że Łoktajew popełnił błąd i mi zajechał drogę, to jeszcze na wjeździe do parkingu uderzył w mój motocykl, a inni krzyczeli, po co macham rękami. To są wielkie emocje. Jak ja mam po prostu spuścić głowę w takim momencie? Chciałem w jakiś sposób wyrazić swoje niezadowolenie i skupić uwagę sędziego, żeby przeanalizował te powtórki, ale bezskutecznie - podsumował zdarzenie Jamróg.

ZOBACZ WIDEO: Komarnicki oskarżony, że sport traci miliony. "Nie ma powodów, bym się samobiczował"

32-latek najpewniej liczył na większą zdobycz punktową, ale trzeba też przyznać, że na Golęcinie w sobotę nie było zbyt dużego ścigania, a o wszystkim najczęściej decydował start. Co więcej, zdecydowanie przeważało pierwsze pole startowe, z którego wygrano aż 10 gonitw. Zawodnik Innpro ROW-u miał tylko jedną okazję do stanięcia na nim, w biegu numer pięć.

I w nim okazał się zdecydowanie najlepszy, choć starał się gonić go Ryan Douglas. Australijczyk jednakże nie dał rady dopiąć swego, a Polak mógł się cieszyć z tryumfu. - W Poznaniu przeważnie chodzi krawężnik. W późniejsze części spotkania dało radę pojechać do środka toru, ale bez szału - zakończył Jakub Jamróg.

Czytaj także:
Żużel. Czy ROW powinien się martwić? Mrozek skomentował występ Walaska
Żużel. "O nikogo". Zastanawiająca odpowiedź Mariusza Staszewskiego

Komentarze (3)
avatar
Atomic
15.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trudno się nie zgodzić z Kubą. Gdyby się przewrócił to nikt by nawet nie dyskutował tylko wykluczył Loktaeva. Brakiem decyzji sędziowie sami doprowadzają do takich sytuacji, że później co drugi Czytaj całość
avatar
PZ OPOLE
14.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak właśnie jest . Sędziowie są ślepi na takie sytuacje i zmuszają zawodników do kalkulacji i przewracania się 
avatar
panisko
14.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakub ma rację