Żużel. Wrócił w wielkim stylu i był jednym z ojców sukcesu Fogo Unii. Z tego cieszy się najbardziej

Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej w kasku niebieskim
Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej w kasku niebieskim

Janusz Kołodziej jeszcze kilka dni temu wcale nie był pewien tego, że w piątek pojedzie w meczu ligowym. Tymczasem wrócił na tor w wielkim stylu i nie było widać po nim śladów kontuzji.

Janusz Kołodziej w jednym z meczów sparingowych zaliczył groźny upadek, który przypłacił złamaniem mostka. Normalnie taki uraz wyklucza z funkcjonowania nawet na trzy miesiące, tymczasem żużlowiec Fogo Unii Leszno intensywnie pracował nad powrotem do zdrowia.

Na tyle był zdeterminowany, że w święta... sam otwierał sobie klinikę i odbywał rehabilitację (więcej o tym TUTAJ).

W czwartek zapadła decyzja, że Kołodziej może wystartować w tym meczu. - Jeszcze nie ma tej pełni, jeśli chodzi o moje zdrowie, ale jest dużo lepiej niż kilka dni temu. Cieszę się, że mogłem powalczyć z Włókniarzem - mówił po spotkaniu Kołodziej w Ekstraliga Media Center.

ZOBACZ WIDEO: Brutalna opinia o finale Złotego Kasku. Co się stało w Opolu?

Wielu zastanawiało się, na ile zdrowie pozwoli Kołodziejowi w rywalizacji. Czy uda się w ogóle odjechać pięć biegów. Tymczasem tarnowianin wywalczył 13 punktów i tylko dwa razy musiał uznać wyższość rywala. W siódmym i trzynastym biegu pokonał go Leon Madsen.

- Poprawiłbym coś, aby dowieźć te dwa punkty, które straciłem, ale tak naprawdę, to Leon był na tyle szybki, że nie dałem mu rady. Brakuje mi jazdy, bo straciłem te dwa tygodnie, więc teraz będę starał się jak najwięcej trenować, aby się rozjeździć. Z występu jestem jednak i tak zadowolony - dodawał z uśmiechem na ustach.

Czytaj także:
1. Dołomisiewicz wrócił do żużla. Związał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi
2. Nowa klasa pojemnościowa stała się faktem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty