Matej Zagar w minionym sezonie ścigał się w barwach Innpro ROW-u Rybnik. Dla zespołu z południa naszego kraju wystartował w 96 wyścigach, w których wywalczył 154 punkty i 13 bonusów. Takie liczby dały mu średnią biegową 1,740 i dwudzieste piąte miejsce w statystykach.
Menedżerowie i prezesi zdają sobie sprawę, że potencjał Słoweńca jest znacznie większy. Nikt jednak nie zdecydował się na zaufanie byłemu uczestnikowi cyklu Grand Prix. W efekcie został on bez klubu, a swoją sytuację musiał ratować kontraktem warszawskim w Orlen Oil Motorze Lublin.
- Na razie cisza. Nikt nie dzwoni jeszcze do mnie, więc robię swoje. [...] Jest tak jak było w październiku. Ja mam co robić, bo teraz przygotowuję się do Grand Prix w Gorican, żeby niektórzy się przekonali, że potrafię się skutecznie ścigać. A czy i kiedy ktoś do mnie z Polski zadzwoni, to szczerze mówiąc kompletnie się nie przejmuję - powiedział Zagar w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
Doświadczony senior nie podpisał również kontraktu w Wielkiej Brytanii oraz w Szwecji, a jedyną przynależność klubową posiada w rozgrywkach duńskiej SpeedwayLigaen. Pytany, czy myślał o zakończeniu kariery, odpowiedział, że nie.
- Ja kocham żużel, ścigać się i dalej uwielbiam rywalizację na torze i całą otoczkę tego wszystkiego. Wolałbym już mieć klub i żeby w Polsce to inaczej wyglądało niż teraz. Ale co zrobię? Jest, jak jest. Wiadomo, może nie mam wyników jak najlepsi na świecie, ale myślę, że jestem w stanie skutecznie rywalizować z nimi w lidze i robić punkty - dodał.
Czytaj także:
1. Dołomisiewicz wrócił do żużla. Związał się z zawodnikiem z PGE Ekstraligi
2. Nowa klasa pojemnościowa stała się faktem
ZOBACZ WIDEO: Wzmocnili drużynę, ale ich budżet się nie zmienił. Taką mieli na to metodę