Jarosław Hampel już kilkukrotnie był skreślany przez ekspertów i kibiców. Chociażby po wydarzeniach z sezonu 2015, gdy w półfinale Drużynowego Pucharu Świata złamał kość udową w prawej nodze. Wychowanek pilskiej Polonii miał ogromnego pecha. Jego motocykl uderzył w dmuchaną bandę, która następnie się podniosła. Chociaż żużlowiec zdążył zeskoczyć z maszyny, to uderzył wyprostowaną nogą w deski.
Noga krótsza o 10 cm
- Doktor opowiadał mi później, że dopiero jak otworzył nogę i zobaczył, co jest w środku, to zdał sobie sprawę, jak poważna jest to kontuzja. Połamane kości powplątywały się w mięśnie, które ciągnęły nogę i to się spinało. Noga stała się krótsza o 10 cm - mówił Hampel w dokumencie "Łamane przez osiem".
Lekarze musieli zespolić złamaną kość udową specjalnym gwoździem. - Po takich kontuzjach można zostać kaleką - nie ukrywał wtedy jeden z najlepszych polskich żużlowców.
ZOBACZ WIDEO: "On się pięknie uśmiechnie". Stanowcza opinia o Gregu Hancocku i jego przydatności
- Jarek został przyjęty do kliniki z wieloodłamowym złamaniem kości trzonu udowej. W swojej pracy zawodowej, mając do czynienia z tysiącami pacjentów, widziałem raptem kilka takich poważnych i złożonych złamań - powiedział dr n. med. Wojciech Głowiński, ortopeda prowadzący byłego wicemistrza świata po fatalnym wypadku. To jego interwencja sprawiła, że złamana kończyna ostatecznie stała się krótsza "tylko" o 0,5 cm.
Do wypadku Hampela doszło w czerwcu 2015 roku, a plan zakładał, że już na starcie kolejnego sezonu zobaczymy go na motocyklu. Życie napisało inny scenariusz. Problemy ze zrostem kości sprawiły, że ostatecznie jego przerwa trwała aż 446 dni. W pierwszym występie w PGE Ekstralidze po tak długiej przerwie zdobył 9 punktów.
- Mam wrażenie, że Jarosław Hampel odniósł swój życiowy sukces. Niezależnie od tego, czy będzie teraz punktował na poziomie 2, 5 czy 10 punktów, to najważniejsze jest to, że wyszedł obronną ręką i wychodzi w dalszym ciągu z największego zakrętu w swoim sportowym życiu. Ten sezon jest sezonem na rozjeżdżenie i na powrót. Dlatego apeluję do wszystkich, by już potraktować to wszystko w kategoriach sukcesu, bo była to kontuzja, która postawiła jego dalszą karierę pod znakiem zapytania - mówił nam wtedy Jacek Frątczak, były menedżer Falubazu Zielona Góra.
Fatalna kontuzja wykluczyła Hampela z cyklu mistrzostw świata SGP, w którym nigdy później nie było mu już dane wystartować. Utrzymał się jednak na ekstraligowym poziomie. W sezonie 2015 w momencie wypadku był najlepiej punktującym zawodnikiem rozgrywek ze średnią 2,419. Na ten poziom już nigdy nie wrócił.
Druga młodość Hampela
Chociaż Hampel w sezonie 2018 wrócił do Fogo Unii Leszno i zdobywał z nią kolejne tytuły mistrzowskie, to był co najwyżej zawodnikiem drugiej linii. Działacze "Byków" skreślili go w 2020 roku, oddając na wypożyczenie do Motoru Lublin. Miał pomóc drużynie w spokojnym utrzymaniu w PGE Ekstralidze. Nikt nie przypuszczał, że dwukrotnie zdobędzie z "Koziołkami" tytuł mistrza Polski.
Szczególny był zwłaszcza ubiegły rok. Hampel zaczął go niemrawo, niektórzy wróżyli mu rychły koniec kariery. Wtedy też działacze z Lublina podjęli decyzję, by nie kontynuować z nim współpracy w sezonie 2024, stawiając na inną wizję składu. Zmiany sprzętowe zaowocowały jednak renesansem formy. W fazie play-off doświadczony zawodnik okazał się równie ważny jak Bartosz Zmarzlik. Sezon zakończył ze średnią 1,934.
- Czułem się naprawdę fantastycznie przez całe cztery lata w Motorze i pod tym względem to był chyba jeden z najlepszych okresów w mojej karierze. Cieszę się z sukcesów, które razem osiągnęliśmy - mówił nam Hampel pod koniec ubiegłego roku.
42-latek nie ukrywał, że "czuł smutek", gdy dowiedział się o zakończeniu pewnego etapu w Lublinie, ale też zaznaczał, że nie ma do nikogo żalu. Pozostał jednak na ekstraligowym poziomie - po raz kolejny w karierze powrócił do Zielonej Góry.
Hampel jak wino
NovyHotel Falubaz Zielona Góra jako beniaminek PGE Ekstraligi nie miał łatwego zadania. Wkroczył na rynek transferowy, gdy inne kluby miały zbudowane kadry na rok 2024. Postawienie na Hampela było logicznym, ale ryzykownym wyborem. Niektórzy sądzili, że doświadczony żużlowiec nie powtórzy wyników z końcówki minionego sezonu.
Zielonogórzanie zaskoczyli, bo na inaugurację nowego sezonu przegrali ledwie różnicą sześciu punktów na wyjeździe z Betard Spartą Wrocław. Dolnośląska ekipa to jeden z kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Liderem drużyny był Hampel, który zgarnął 12 punktów. - Falubaz pokazał się z bardzo dobrej strony - powiedziała WP SportoweFakty Marta Półtorak, była prezes klubu z Rzeszowa, która w przeszłości kilkukrotnie próbowała ściągnąć żużlowca na Podkarpacie.
- Po pierwszym meczu trudno zakładać, co będzie dalej, ale oby Jarek utrzymywał tę formę przez lata. To nasza legenda, która miała nieco pecha, że jej najlepszy okres zbiegł się w czasie z mistrzostwem świata Tomasza Golloba. Jarek może być takim naszym Gregiem Hancockiem, który na starość zbierał kolejne tytuły. Można powiedzieć, że jest jak wino, im starszy, tym lepszy. Falubaz potrzebuje lidera z prawdziwego zdarzenia i wierzę, że Hampel nim będzie - dodała nasza rozmówczyni.
Ostatnio w środowisku odezwały się głosy, że Jarosław Hampel powinien otrzymać "dziką kartę" na turniej o GP Polski na PGE Narodowym w Warszawie. Byłoby to zwieńczeniem jego kariery i też rekompensatą za to, że po fatalnej kontuzji z 2015 roku nikt nie dał mu choćby jednej szansy na występ w Grand Prix. W środę ogłoszono jednak, że nominację do startu w stolicy otrzymał Mateusz Cierniak. Kto wie, może były wicemistrz świata dostanie swoją szansę w kolejnym sezonie? W końcu jest jak wino, im starszy, tym lepszy.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Mamy pierwsze informacje o stanie zdrowia Iversena po upadku w Danii
- Znamy godziny spotkań 4. rundy PGE Ekstraligi i Metalkas 2. Ekstraligi