Urodzony w Tucholi żużlowiec nie miał łatwego wieczoru. Na jego dorobek złożyły się dwie indywidualne wygrane, dwa trzecie miejsca i raz przyjechał na końcu stawki. Przez całe spotkanie wykazywał się wielką walecznością i właśnie w wyścigu, w którym przywiózł zero, było to najbardziej widoczne.
- Udało się wyprzedzić Mikkela Michelsena. Mój motocykl chciał się rozpędzać, nie składałem broni. Czułem krew i naprawdę chciałem minąć Kacpra Worynę, ale kiedy miałem przeprowadzić decydujący atak, to wyśmienicie zablokował moją akcję. Przez to musiałem zaciągnąć ręczny hamulec i ratować się. Niestety, Mikkel odbił pozycję na ostatnim łuku. Co zrobić? Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Gdybym wyprzedził Kacpra, to wszyscy by się cieszyli. To się nie udało, ale nie żałuję, bo kiedy czuję się prędkość, to trzeba próbować. Na tym polega żużel. Może następnym razem to doświadczenie zaprocentuje - relacjonował Szymon Woźniak.
ebut.pl Stal Gorzów już po pierwszych biegach objęła prowadzenie, które utrzymywali na podobnym poziomie przez całe spotkanie. Gościom momentami brakowało argumentów, ale i tak obie drużyny stworzyły bardzo dobre widowisko. - Mecz mógł się podobać. Trudno go przeanalizować tak na gorąco, ale wydaje mi się, że kilka wyścigów naprawdę mogło się podobać. Dużo się działo na naszym torze. Drużyna z Częstochowy postawiła wysoko poprzeczkę. Nie udawało nam się odskoczyć na większą zaliczkę. To był trudny mecz, dlatego tym bardziej cieszymy się ze zwycięstwa - stwierdził wychowanek Polonii Bydgoszcz.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Hampel, Tarasienko, Birkemose i Gajewski
Indywidualny mistrz Polski z 2017 roku wierzy, że jego zespół stać na korzystny rezultat w rewanżu pod Jasną Górą. Krono-Plast Włókniarz Częstochowa ma do odrobienia sześć punktów. - Częstochowa lubi wygrać tutaj, a my lubimy zwyciężyć w Częstochowie. Cieszymy się, że wygraliśmy w Gorzowie, a pod Jasną Górą postaramy się również pojechać tak samo dobrze - zapewnił 30-latek.
Woźniak na niedzielne starcie w Gorzowie przyjechał z Gorican, gdzie zadebiutował w roli stałego uczestnika cyklu Speedway Grand Prix. Niewątpliwie było to wyzwanie logistyczne. - Największe podziękowania tutaj należą się mojemu teamowi. Ja sobie po drodze śpię, a oni kierują całą noc, potem myją motocykle i przygotowują wszystko na kolejne zawody. Wszystko mam zorganizowane tak dobrze, jak to tylko możliwe i to na pewno będzie się odwdzięczało. Duża praca wykonana zimą, żeby wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku. Z tego się cieszę. To daje pewność siebie - mówił żużlowiec.
A jak ocenia występ od strony sportowej? Przypomnijmy, że jeden z liderów Stali zdobył 6 punktów i zajął 11. miejsc. - Chciałbym, żeby wynik był lepszy. Jednak rezultat to jedno, a to, jak się czułem podczas tych zawodów i jakie towarzyszyły mi emocje, to druga sprawa. One były pozytywne. Czerpałem z tego wieczoru dużo frajdy. Czuję się tam dobrze i nie mogę doczekać się kolejnej rundy - przyznał.
Duże znaczenie w Chorwacji miały pola startowe. Bardzo kiepskie było to pod bandą. - Na pewno byłoby lepiej. Przywiozłem dwa zera z tego czwartego pola, ale sam sobie ten numer startowy wybrałem. W zeszłym roku czwarte pole w Gorican było dużo lepsze. Tym razem okazało się zupełnie inaczej, ale tak naprawdę, jak wybieramy numery startowe, to wróżymy z fusów. Było widać, że zawody odbywały się na torze przygotowanym zupełnie inaczej niż na kwalifikacje. Trzeba więc liczyć na łut szczęścia, żeby wybrać ten zestaw, który będzie chodził najlepiej podczas turnieju - zauważył debiutant wśród stałych uczestników cyklu o Indywidualne Mistrzostwo Świata.
Kolejny mecz w ramach PGE Ekstraligi Stal Gorzów odjedzie na wyjeździe z NovyHotel Falubazem Zielona Góra. To oznacza powrót lubuskich derbów po dwóch sezonach zielonogórzan na niższym poziomie rozgrywek. - Nie ma w Ekstralidze słabych drużyn. Nikt tutaj nie rozdaje niczego za darmo. Każdy mecz jest zacięty i nikt nie chce się położyć, każdy mocno walczy. Niektóre wyniki są zaskakujące. Przyszedł czas na derby. Cieszymy się, że one wróciły. Obyśmy dali kibicom dużo radości - powiedział Woźniak.
A czy pamięta tor przy Wrocławskiej 69? - Tak. Na tym torze ścigałem się wiele razy. Wiadomo, że każdy owal po zimie się trochę zmienia, ale mniej więcej wiemy, jak się jeździ w Zielonej Górze. Zazwyczaj Derby Lubuskie są wyrównane po obu stronach. Tak się przyjął ten legendarny status quo w lubuskiem, że derby zawsze kręcą się wokół remisów. Zobaczymy. Staramy się dobrze przygotować do tego spotkania - wyjawił zawodnik gorzowskiego zespołu.
Żużlowiec dał też do zrozumienia, że o większej presji nie ma mowy. - Nie obawiam się absolutnie. W tych derbach brałem udział wielokrotnie i to nie jest coś, co może nas emocjonalnie zaskoczyć. Jedziemy dobrze przygotowani, zmotywowani, ale to będzie to samo. Piętnaście wyścigów, dwie drużyny. Ktoś wygra, ktoś przegra albo będzie remis. Mimo wszystko, te derby bardziej elektryzują kibiców aniżeli samych zawodników. Tak mi się wydaje - zakończył Szymon Woźniak.
Czytaj również:
Niezadowolenie Woryny z numeru startowego? Tak zareagował Janusz Ślączka
Włókniarz był w dużych opałach, ale wrócił do gry