Jason Doyle tegoroczne zmagania w PGE Ekstralidze przeciętnie. Na inaugurację przeciwko Orlen Oil Motorowi Lublin do pewnego momentu starał się skutecznie walczyć, ale ostatecznie skończył mecz z tylko dziewięcioma punktami z bonusem.
Nie był to wynik, który satysfakcjonowałby grudziądzan, którzy upatrywali w nim lidera. Nikt wówczas nie przypuszczał, że w kolejnych dwóch meczach Doyle dorzuci zaledwie osiem oczek - po cztery w każdym spotkaniu. Nic dziwnego, że fani zaczęli się niecierpliwić, kiedy pojedzie on na miarę tego, na kogo był kontraktowany.
Przebudzenie przyszło w czwartej rundzie. Australijczyk wywalczył przeciwko Fogo Unii Leszno 11 punktów z dwoma bonusami, a ponadto dwie gonitwy z jego udziałem kończył się podwójnymi triumfami.
ZOBACZ WIDEO: Bardzo trudny kalendarz Fogo Unii. Czy leszczynian czeka seria porażek?
- Pracowaliśmy bardzo mocno i próbowaliśmy różnych rozwiązań w wielu meczach. Do tej pory nie możemy wskazać, co było przyczyną tych kłopotów. Mieliśmy w końcu dobre zawody i osiągnęliśmy korzystny rezultat zespołowo. Naszym głównym celem była wygrana w tym spotkaniu - przyznał Doyle w materiale Ekstraliga TV.
W boksie Jasona Doyle'a pojawił się ostatnio Krzysztof Jabłoński i wielu zastanawia się, czy to nie gnieźnianina pomoc okazała się kluczowa. Doyle na razie głosu w tej sprawie nie zabrał, ale po raz kolejny odniósł się do hejterskich komentarzy na swój temat.
- Ludzie z małymi mózgami, którzy chcą mówić jedynie złe rzeczy, kiedy wyniki nie są na dobrym poziomie, w większości nie siedzieli nigdy na motocyklu, ani nie byli na wysokim poziomie w jakimkolwiek sporcie. Oni jedynie siedzą przed komputerem, a przecież mogliby przyjść, porozmawiać ze mną twarzą w twarz i wyjaśnić, jakie mają rozwiązania problemów. Oczywiście, my żużlowcy wiemy, że jeśli nie będziemy zdobywać punktów, to też nie będziemy zarabiać - dodał.
Czytaj także:
1. Zmarzlik kontynuuje serię świetnych wyników w Częstochowie
2. Byli pewni swojego toru. "Nie bardzo chcieli jechać na próbę"