Wysłanie przez Dariusza Śledzia Daniela Bewleya w ramach rezerwy taktycznej w 14. biegu meczu Betard Sparty Wrocław w Częstochowie okazało się strzałem w dziesiątkę. Brytyjczyk musiał się jednak sporo napracować, aby dowieźć do mety jakiekolwiek punkty.
Uczestnik cyklu Grand Prix początkowo jechał na czwartym miejscu, ale próbował napędzić się po szerokiej. Problem w tym, że ta nie była optymalnym torem jazdy, o czym mówił m.in. Artiom Łaguta (więcej TUTAJ).
Tymczasem Bewley konsekwentnie budował prędkość, by na trzecim okrążeniu przemknąć obok Drabika i zbliżyć się na tyle, by po chwili zameldować się również przed Michelsenem. W efekcie z remisu 3:3 zrobiło nam się 5:1 dla Betard Sparty i 44:40 w meczu dla Krono-Plast Włókniarza.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Hampel, Tarasienko, Birkemose i Gajewski
- Kiedy zwykle jesteśmy w Częstochowie, to ta szeroka działa od pierwszego wyścigu, a teraz tam w ogóle nic się nie dało zrobić. Trzeba było spróbować i zaryzykować, a że każdy chce wygrywać, to nie miałem nic do stracenia. Fajny wyścig, tak samo, jak i całe spotkanie - powiedział po meczu Bewley w Ekstraliga Media Center.
Bewley nie ukrywał, że trudno było mu rozszyfrować ścieżki, którymi najlepiej jeździć, ale to nie przeszkodziło mu w wywalczeniu trzynastu punktów i dwóch bonusów w sześciu startach. To właśnie jego postawa była kluczowa w 14. i 15. biegu, by Betard Sparta wywiozła z północy województwa śląskiego remis.
- Nie byłem pewny, czy lepsza będzie wewnętrzna część toru, czy może jednak coś w środku się znajdzie. Szkoda, że ta szeroka nie wyglądała tak dobrze, jak zawsze. Normalnie by się tamtędy jeździło, ale tym razem nie miało to najmniejszego sezonu - dodał.
Czytaj także:
1. Co dalej ze współpracą Włókniarza z Tauronem?
2. Tungate wpakował Jamroga w bandę. Tak się wytłumaczył