Żużel. To ma być jego moment. Za chwilę w Unii Leszno może się zrobić nerwowo

WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Antoni Mencel w środku
WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Antoni Mencel w środku

Zawodnicy Fogo Unii Leszno mają przed sobą serię ekstremalnie trudnych meczów, a faworytem kolejnego meczu będą dopiero 21 czerwca. W tym czasie czeka ich jeszcze pięć pojedynków, których wynik może się odbić na atmosferze w zespole i klubie.

Ratunkiem przed sporą nerwówką może okazać się piątkowe zwycięstwo w Grudziądzu. Problem jednak w tym, że gospodarze spisują się coraz lepiej, a to spotkanie będzie dla nich jeszcze ważniejsze niż dla Fogo Unii Leszno, bo jeśli chcą się włączyć do walki o utrzymanie, to muszą w końcu zacząć zdobywać punkty do ligowej tabeli.

Leszczynianie mają jednak w głowie fatalny kalendarz kolejnych spotkań. W kolejnych tygodniach czekają ich wyjazdy do Wrocławia, Częstochowy, Gorzowa, a także domowy mecz z Orlen Oil Motorem Lublin. Kolejną dużą szansę na ligowe punkty będą więc mieli dopiero 21 czerwca.

- To nasza praca. Mamy taki terminarz, ale musimy robić dokładnie to samo, co do tej pory. Najważniejsze to cieszyć się jazdą na żużlu. W moim nastawieniu nic się nie zmienia. Przed meczem w Toruniu czułem się mocny, ale miałem z tyłu głowy, że na tym torze wyszły mi jedne zawody w życiu. Po prostu nie potrafię tam jeździć. To jedyny tor, na którym puchną mi ręce. Chciałem się bardzo dobrze zaprezentować, ale zabrakło mi zimnej krwi - przyznał w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty Andrzej Lebiediew. W Grudziądzu będzie chciał udowodnić, że może być mocnym punktem swojej drużyny nie tylko podczas domowych meczów, ale także na wyjazdach.

ZOBACZ WIDEO: Wcześniej o tym nie mówił. "Dałem jej pieniądze. Oszukała mnie"

Optymizmu w Fogo Unii może dodać fakt, że rok temu zespół wygrał w Grudziądzu 50:40. Na tym obiekcie dobrze spisują się zazwyczaj Bartosz Smektała i Grzegorz Zengota.

- Tor w Grudziądzu jest specyficzny, twardy i podobny do tego w Daugavpils. Zazwyczaj lubię tam jeździć. Przychodziłem do Leszna po to, by być jednym z liderów i odciążyć Janusza Kołodzieja. Nie może być tak, że presja w zespole będzie spoczywać na jednym zawodniku - przyznaje Łotysz, który wierzy w zwycięstwo swojego zespołu.

- Wiele osób mówi mi, że ambicja przerasta możliwości Andrzeja Lebiediewa i może faktycznie tak jest. Ja jednak się nie poddaję i cały czas próbuję sprostać moim ambicjom. Na razie to się sprawdza, a ja jestem coraz lepszym zawodnikiem. Ja cały czas chcę więcej. Nie słucham ekspertów z boku, którzy nie wierzą w to, że będę w stanie spełnić swoje marzenia - przyznaje zawodnik.

Czytaj więcej:
Miał zarabiać miliony. Dzisiaj jeździ ciągnikiem
Wielki występ Wojdyły. Dramat Pawlickiego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty