Żużel. Te słowa Mrozka mówią wiele o problemach Orła. "Spodziewałem się tego"

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek

Innpro ROW zdobył 50 punktów w Łodzi i bez problemu pokonał H. Skrzydlewska Orła, ale prezes Krzysztof Mrozek twierdzi, że jego drużyna nie pojechała nadzwyczajnego meczu. Pewne wyjazdowe zwycięstwo to w jego ocenie zasługa słabości rywala.

Jeszcze przed startem sezonu starcie H.Skrzydlewska Orła z Innpro ROW-em można by uznać za jeden z najciekawszych meczów kolejki w Metalkas 2. Ekstralidze. W Łodzi zbudowano skład, który powinien zagwarantować miejsce w środku stawki i na własnym torze straszyć faworytów do awansu. Tymczasem zespół Macieja Jądera nie ma swoim koncie żadnego punktu, a we wtorek przegrał u siebie z #OrzechowaOsada PSŻ-em Poznań i stał się kandydatem numer jeden do spadku. W dodatku drużyna z Łodzi jest targana konfliktami, które są efektem walki o skład. Nic więc dziwnego, że ROW był na Motoarenie murowanym faworytem.

Prezes Krzysztof Mrozek mógłby oczywiście ogłosić wielki sukces, bo jego zespół dobił na wyjeździe do granicy 50 punktów. W jego ocenie taka zdobycz nie wynikała jednak tylko z siły rybnickiej ekipy. - Nawet przez moment nie martwiłem się, czy wygramy. Skłamałbym zatem, gdybym powiedział, że nie spodziewałem się zwycięstwa z piątką z przodu. To byłaby fałszywa skromność. Z jednej strony byłem świadomy wartości swojego zespołu, ale z drugiej słabości i problemów rywala. Mam oczywiście swoje przemyślenia, ale nie chcę analizować sytuacji w Orle. To jest temat dla zarządu łódzkiego klubu i sztabu szkoleniowego. Mnie interesuje moja drużyna - mówi nam Krzysztof Mrozek.

Rybniczanie notują piorunujące wejście w sezon. Po czterech meczach drużyna ma na swoim koncie komplet punktów i jest liderem Metalkas 2. Ekstraligi. Szef Innpro ROW-u uważa jednak, że zespół wcale nie jest w optymalnej formie. - Uważam wręcz, że mamy głębokie rezerwy. To dotyczy tak naprawdę każdego naszego zawodnika. Na razie rozgrywana jest jednak runda zasadnicza, a zawsze powtarzam, że to tylko gra wstępna. Wygrywamy, bo mamy uzupełniający się zespół. Kiedy ktoś ma słabszy dzień, to inni nadrabiają. W Łodzi najlepszego początku nie miał nasz lider Brady Kurtz. Nie mógł się dopasować, więc trójki dowozili inni. W końcu jednak złapał, o co chodzi i dorzucił dwie wygrane - zaznacza Mrozek.
ZOBACZ WIDEO: Lebiediew szczery do bólu. "Nie umiem tam jeździć"

Rezerwy w ROW-ie najlepiej widać na przykładzie Maksyma Borowiaka. Wypożyczony z Leszna młodzieżowiec zawodzi na całej linii, a miał być wzmocnieniem i jednym z najlepszych juniorów w Metalkas 2. Ekstralidze. W Łodzi 19 - latek nie istniał. Nie zdobył nawet punktu, a linię mety mijał daleko za rywalami.

- Każdego faceta poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Obserwuję Maksyma i u niego początek często jest niemrawy. Gdy zaczynają się młodzieżówki i jest dużo jazdy, to wskakuje na wyższy poziom. Z jednej strony to brak jazdy, a z drugiej też kwestia ustawień sprzętu. Poza tym jeszcze raz powtórzę, że potrzebujemy apogeum formy na fazę play-off, bo wtedy rozegra się walka o przedsezonowe cele. Teraz można różnych rzeczy próbować, zestawiać pary, bo jest na to czas. Spokojnie i bez paniki. On odpali w odpowiednim momencie - tłumaczy Mrozek.

Na razie Borowiak będzie otrzymywać kolejne szanse, bo kontuzjowany jest Kacper Tkocz, który miał świetne wejście w sezon. Junior musi jednak wziąć się do pracy, bo nie wiadomo, jak sytuacja będzie wyglądać za kilka tygodni. - Gwarancji miejsca w składzie nie ma nikt, a o wszystkim decyduje pan trener. Maksym nie wyleci jednak z drużyny, bo zawsze jeden z juniorów trafia u nas pod numer 8 lub 16. Czas pokaże, kto będzie mieć najwyższe notowania, kiedy wróci Kacper Tkocz. Na razie musimy na niego poczekać. Ma dwa tygodnie przerwy, a później konsultację. To lekarz zadecyduje, kiedy będzie w stu procentach zdolny do rywalizacji o punkty - podsumowuje Mrozek.

Zobacz także:
Skrzydlewski odpowiada na zarzuty
Zawodnik Apatora zaatakowany

Źródło artykułu: WP SportoweFakty