Żużlowcy podczas podróżowania po Europie mają wiele przygód. Zdarza się, że ich bus złapie "kapcia", przez co potrafią wpaść na stadion w ostatniej chwili. Normą stały się też odwołane loty, przez które zawodnicy muszą w popłochu przebukowywać bilety i nerwowo zerkać na zegarek, czy aby na pewno zdążą na zawody.
Osobną historię stanowią przygody żużlowców z nadawaniem bagażu na lotnisku. W przeszłości zdarzało się już, że zabierali oni ze sobą na pokład silniki do motocykla, gdyż tak było szybciej i taniej. Ponadto wzięcie jednostki napędowej w formie bagażu podręcznego gwarantuje, że nie zostanie on zgubiony przez obsługę lotniska, a i takie sytuacje miały miejsce.
Ciekawą anegdotę ma też Dimitri Berge po wtorkowej podróży do Szwecji. Zawodnik Cellfast Wilków Krosno wszedł na pokład samolotu linii Ryanair... w kombinezonie żużlowym. "Gdy musisz założyć kevlar na siebie, bo twój bagaż jest zbyt duży" - napisał żużlowiec w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: Bardzo trudny kalendarz Fogo Unii. Czy leszczynian czeka seria porażek?
Ryanair jest tanią linią lotniczą i pozwala wnieść na pokład bagaż o maksymalnych rozmiarach 55 x 40 x 20 cm, więc nie powinno dziwić, że Berge miał problem ze spakowaniem swojego stroju. Francuski żużlowiec wybrnął jednak z sytuacji, a obsługa samolotu musiała być w szoku, gdy zobaczyła go na pokładzie w niecodziennym ubraniu.
Berge nie będzie jednak najlepiej wspominał wtorkowego występu w Szwecji w tamtejsze Bauhaus-Ligan. W trzech wyścigach francuski żużlowiec nie zdobył ani jednego punktu, a jego Rospiggarna Hallstavik przegrała z Lejonen Gislaved 36:54.
Czytaj także:
- Woffinden rujnuje swoją legendę we Wrocławiu. Czy wszystkiemu winne są motocykle?
- Klub podjął decyzję ws. Jepsena Jensena. Jest najcenniejszym zawodnikiem na rynku