Josh Pickering w maju brał udział w kraksie podczas meczu SGB Championship. Australijczyk wskutek upadku doznał kontuzji barku, która w ubiegłym roku wyeliminowała go z jazdy na żużlu na ponad dwa miesiące. Żużlowiec podjął świadomą decyzję o tym, by wrócić do Polski i tu podjąć się leczenia.
I choć zdaje sobie sprawę z tego, jak poważny jest to uraz i nie spieszy się z powrotem na tor, by nie pogłębić problemów, to chciałby jeszcze w czerwcu stanąć pod taśmą.
- Mam to szczęście, że w ubiegłym roku nawiązałem znajomość z chirurgiem ortopedą i mamy obecnie dobre relacje. Gdy tylko rozbiłem się w Wielkiej Brytanii w piątek, to od razu wysłałem do niego wiadomość, byśmy się mogli we wtorek spotkać. Szybka konsultacja, odpowiednie badania, USG, MRI (rezonans - dop. red.) i wiedziałem, co mi dolega - przyznał Pickering w rozmowie ze "Speedway Star".
27-latek przyznał, że tym razem nie uszkodził ścięgien, ale obszar, który był złamany dokładnie w ubiegłym roku. - Jestem dobrej myśli i robię wszystko, co w mojej mocy, aby wrócić na tor. Jednak nie mam zamiaru się spieszyć, bo sezon jest długi. Chcę mieć pewność, że wszystko jest w porządku - dodał.
ZOBACZ WIDEO: "Kompletnie niezrozumiałe". Kibice niepotrzebnie spędzili na stadionie cztery godziny
Czytaj także:
- Wpadł na dopingu i tłumaczy się. Winnym... ząb mądrości
- Gollob chce pomóc Drabikowi wrócić na wysoki poziom