Francuz, który był liderem Cellfast Wilków, nabawił się kontuzji podczas spotkania w Rybniku, kiedy do jego upadku doprowadził Brady Kurtz. Później po dokładnych badaniach zawodnik przekazał, że mogą czekać go nawet trzy miesiące przerwy od żużla. Ile traci bez niego drużyna, można było zobaczyć choćby podczas domowego pojedynku z Arged Malesą, kiedy krośnianie stosowali zastępstwo zawodnika, ale przegrali 41:49.
W Krośnie wszyscy mają świadomość, że bez powrotu Berge na kluczową część sezonu o powrót do PGE Ekstraligi będzie bardzo trudno. Więcej nadziei w serca kibiców wlewa jednak prezes Grzegorz Leśniak.
- Dobra wiadomość jest taka, że od kilku dni Dimitri nie odczuwa już bólu po zabiegu. Mamy do czynienia z poprawą. Pierwsze dni pobytu w domu we Francji były naprawdę trudne. Rozmawiałem z nim kilkukrotnie i wiem, że nie było mu lekko. Teraz, gdyby mógł, to najchętniej już by jeździł. Musimy jednak poczekać, bo biologii nie da się oszukać. Najważniejsze, że realizuje zalecenia, które otrzymał od lekarzy w Polsce. Poza tym jego francuski lekarz jest w kontakcie z kliniką Rehasport w Poznaniu gdzie przeszedł operację dwa dni po kraksie w Rybniku. Ćwierćfinały fazy play-off ruszają dopiero 16 sierpnia. Zostało do nich zatem naprawdę sporo czasu. Dimitri może spokojnie wracać do sił. A my musimy jak najlepiej wykorzystać ten czas i pracować nad poprawą formy przede wszystkim polskich seniorów - mówi nam szef klubu z Krosna.
Kolejnych informacji w sprawie Dimitriego Berge należy spodziewać się 19 czerwca. Zawodnik ma wtedy przylecieć do Polski. - Tego dnia czeka go spotkanie z doktorem Przemysławem Lubiatowskim, który operował jego bark. Profesor Lubiatowski to wybitny specjalista od leczenia urazów kończyn górnych. Po zaplanowanej na 19 czerwca konsultacji będziemy mogli powiedzieć zdecydowanie więcej na temat rehabilitacji i prognoz dotyczących powrotu na tor - zaznacza Leśniak.
ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że obecnie sprzęt go niszczy
Krośnianie z powodu absencji Berge zdecydowali się na zakontraktowanie Kenneth Bjerre. Doświadczony Duńczyk ma już za sobą debiut w nowej drużynie. Wprawdzie Cellfast Wilki przegrały w Łodzi, ale akurat 40 - latek spisał się z dobrej strony. Były stały uczestnik cyklu Grand Prix zapisał na swoim koncie 10 punktów.
- Kenneth przyjechał ze swoim sprzętem i punktowo zrobił to na co liczyliśmy. Wywiązał się z zadania na ten mecz w stu procentach, a przecież późno rozpoczyna sezon w Polsce. Ma za sobą jedynie memoriał Smoczyka i mecze w lidze duńskiej. Wszedł do zespołu z marszu i na wymagającym torze po opadach deszczu i dziesięciu z rzędu biegach bez równania pokazał, że może być ważnym ogniwem - uważa Leśniak.
Co ciekawe, niewiele brakło, żeby Bjerre do Wilków ostatecznie nie trafił. Bardzo możliwe, że Duńczyk zasiliłby ZOOleszcz GKM Grudziądz, który szukał wzmocnienia w obliczu poważnego urazu Jasona Doyle'a. Krośnianie wykazali się jednak czujnością i zrealizowali transfer w odpowiednim momencie. - Jesteśmy pewni, że w przypadku zwlekania tego transferu by nie było, bo mamy świadomość, jakie Kenneth miał oferty. Dla niego istotne było jednak, by trafić do zespołu, w którym mógłby natychmiast i długofalowo wskoczyć do składu. A interesowały się nim nie tylko kluby, których nazwy przewijają się ostatnio w mediach. Wzmocnień szukają również ci, którzy głośno o tym nie mówią - podsumowuje Leśniak.
Zobacz także:
Znakomita wiadomość dla Fogo Unii
Oficjalny komunikat w sprawie meczu w Gorzowie