Żużel. Fogo Unia krok od bardzo dużej niespodzianki. "To ja przegrałem ten mecz"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Andrzej Lebiediew

Fogo Unia Leszno przegrała w piątek w Częstochowie 43:47. Po zawodach w pierś bił się Andrzej Lebiediew, który nie ukrywał, że to jego punktów zabrakło drużynie, by wygrać to ważne starcie.

Fogo Unia Leszno nie jechała do Częstochowy w roli faworyta. Eksperci przewidywali, że trudno będzie jej osiągnąć na północy województwa śląskiego rezultat z czwórką z przodu. Tymczasem niewiele zabrakło, by podopieczni Rafała Okoniewskiego sprawili niespodziankę i nie tylko obronili bonus (47:43 w pierwszym meczu - dop. red.), ale i zgarnęli pełną pulę.

- Chłopaki pokazali, że potrafią walczyć, bo zawiodłem na całej linii i to ja przegrałem ten mecz. Zespół pojechał na wysokim poziomie, ale moich punktów zabrakło i to mnie bardzo boli - powiedział po spotkaniu Andrzej Lebiediew w rozmowie z WP SportoweFakty.

Łotysz w Częstochowie w czterech startach zapisał przy swoim nazwisku trzy oczka. Na niewiele przydała mu się próba toru. - Niestety, ale nie odczytałem dobrze tych warunków, ale w ogóle gdzieś mi nie idą w tym roku te wyjazdy. Czegoś brakuje, delikatnie, ale jednak. Starałem się walczyć, ale nic nie wychodziło - dodał nasz rozmówca.

Dopytywany, w czym leżał największy problem - w silnikach czy w kwestii jego odpowiedniego dostrojenia do warunków torowych, odpowiedział. - Żużel to głównie walka z ustawieniami, bo to sport motorowy. Kto szybciej je odnajdzie, to będzie z przodu. U nas jak nie trafisz w pierwszym biegu, to potem błądzisz cały czas. Zawiodłem i bardzo się źle z tym czuję, bo z moimi punktami, to moglibyśmy to wygrać - przyznał Lebiediew, który w sobotę wygrał 1. finał TAURON SEC, a w całym turnieju stracił tylko jedno oczko.

Czytaj także:
Z Cowry do najlepszej ligi świata
Transfer Cellfast Wilków nie był wcale taki oczywisty

ZOBACZ WIDEO: Co czeka Roberta Kościechę? Klarowna deklaracja prezesa GKM-u

Źródło artykułu: WP SportoweFakty