Australijczyk w swoim debiucie zdobył dziewięć punktów i bonus, a to sprawia, że ma spore szanse, by ograć w walce o skład Bartosza Smektałę. Okazuje się, że mało brakowało, a żużlowiec jeździłby w innym polskim klubie. Możliwość pozyskania 26-latka sondowali bowiem działacze... Cellfast Wilków Krosno.
- Faktycznie otrzymałem wiadomość od jednego z przedstawicieli Wilków Krosno. Zapytał mnie, czy byłbym zainteresowany transferem. Kontakt nastąpił dwa dni po telefonie od Unii Leszno. Tamte negocjacje poszły tak szybko, że dwa dni później odpisałem Wilkom, że już podpisałem kontrakt z Lesznem. Przed finalizacją kontraktu zadzwoniłem do Brady'ego Kurtza, Jaimona Lidseya i Keynana Rew. Każdy z nich powiedział, że Unia to świetny klub i wszystko będzie dobrze - wyjawia Cook.
Zawodnik nie miał żadnych wątpliwości przed podpisaniem kontraktu w PGE Ekstralidze, a jazda w tej lidze zawsze była jego marzeniem. Na co dzień w Wielkiej Brytanii ściga się na torze w Manchesterze, który należy do najdłuższych obiektów w tym kraju. Nie ma więc mowy o kompletnym zaskoczeniu.
Sekret sukcesu może jednak tkwić przede wszystkim w zaangażowaniu samej Fogo Unii Leszno, która zrobiła wszystko, by pomóc nowemu zawodnikowi.
- Dostałem od klubu zupełnie nowe silniki i byłem pierwszym zawodnikiem, który na nich jeździł. Były bardzo dobre. Bardzo pomógł mi Mariusz Szmanda, czyli mechanik Damiana Ratajczaka. On mówi świetnie po angielsku, a dzięki temu bardzo ułatwił mi życie i załatwienie wielu spraw. Dla mnie to bardzo dobrze, że mogę współpracować z takim człowiekiem. Bardzo dużo dała mi próba toru przed zawodami w Częstochowie. Okazało się, że trafiliśmy z ustawieniami sprzętu, a ja faktycznie dysponowałem odpowiednią prędkością - dodał Cook.
ZOBACZ WIDEO: Prezes GKM-u tłumaczy koncepcję na skład. Przyznaje, na kogo klubu nie było stać
Czytaj więcej:
Była partnera gwiazdy odpowiada: Dzieci padły ofiarą agresji
Dudek narobił sobie problemów