Porównał Bartosza Zmarzlika do Ireny Szewińskiej i Igi Świątek. "Wybitni"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

- On już nic nie musi. Jeżeli ten sport dalej będzie istniał, to poczekamy wiele lat, aż pojawi się ktoś podobny - nie może wyjść z podziwu Władysław Komarnicki, chwaląc Bartosza Zmarzlika. Jego przewagę w Speedway Grand Prix nazwał "galaktyczną".

Bartosz Zmarzlik ponownie pokazał, że nie ma sobie równych i w sobotę na wymagającym torze w Malilli wygrał swoją pierwszą w tym sezonie rundę Speedway Grand Prix. Tuż za jego plecami w Szwecji uplasowali się Max Fricke oraz Robert Lambert.

Polak szczególnie popisał się w półfinale. Przez jedno kółko był w tarapatach, jadąc za plecami wcześniej wspomnianego Brytyjczyka i Dominika Kubery. Od drugiego okrążenia lider klasyfikacji postanowił zabawić się z konkurencją i najpierw "połknął" rodaka, a potem stoczył pasjonujący bój z 26-latkiem.

- Pokazał, jak jest zdeterminowany, a jednocześnie dobrze przygotowany. Te zawody były promocją żużla. Żużlowcy mogli zaprezentować piękno tego sportu, a więc mijanki - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Władysław Komarnicki.

29-latek jednocześnie stał się samodzielnym rekordzistą w liczbie wygranych turniejów w cyklu Grand Prix. Zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin ma już w dorobku 24 zwycięstwa. Zostawił za sobą na dobre słynnego Australijczyka - Jasona Crumpa. - On już nic nie musi. Jeżeli ten sport dalej będzie istniał, to poczekamy wiele lat, aż pojawi się ktoś podobny - komentuje nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: Prezes GKM-u tłumaczy koncepcję na skład. Przyznaje, na kogo klubu nie było stać

- Oglądałem Zmarzlika w swoim życiu tyle razy, że mógłbym o nim opowiadać godzinami. Aczkolwiek zacznę od tego, że Polska miała wielu wybitnych sportowców w różnych dyscyplinach, począwszy od pani Ireny Szewińskiej, a skończywszy na Bartku. Jest kompletnym sportsmenem. Kimś takim jest też obecnie Iga Świątek - dodaje prezes honorowy Stali Gorzów.

Czterokrotny indywidualny mistrz świata umocnił się na pierwszej lokacie w klasyfikacji przejściowej cyklu, posiadając aktualnie 17 punktów przewagi nad Lambertem i 18 nad Jackiem Holderem. Komarnicki twierdzi wręcz, że jest to już galaktyczna różnica, a przed nami jeszcze runda w Gorzowie Wielkopolskim, a więc na owalu, na którym wychował się trzykrotny złoty medalista IMP. - Dlatego jestem spokojny o kolejny tytuł mistrza świata - przekonuje.

10. miejsce w Szwecji zajął Szymon Woźniak, któremu do awansu do półfinału zabrakło dwóch punktów. Jak zauważa senator Rzeczypospolitej, nie jest to taka pierwsza sytuacja. Faktycznie, w Pradze i Landshut 31-latek stracił do ósmej pozycji jedno "oczko". - Ma trochę pecha. Mimo wszystko ucieszyłem się, że zrobił taki wynik, ponieważ ostatnio męczył się strasznie - mówi wieloletni działacz żużlowy.

Nie ominął również tematu nawierzchni w Malilli. Przypomnijmy, że zawodnicy musieli czekać dwie godziny na start zawodów, ale było warto, gdyż ostatecznie na owalu działo się naprawdę wiele. - Gdyby sędzia nie popełnił błędu w Gorzowie Wielkopolskim, tez byłby tam taki tor do ścigania. Tym samym żużlowcom, którzy marudzą w Polsce, nic nie przeszkadza w Speedway Grand Prix - kończy Władysław Komarnicki.

Czytaj także:
> Polska dziennikarka w ciąży. Żadna tajemnica, kim jest ojciec dziecka
> Wojna o dzieci między gwiazdą ligi a Polką. "Nigdy nie stosowałem przemocy"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty