Josh Pickering w ubiegłym sezonie związany był ze Startem Gniezno. Wystartował w 39 wyścigach, w których wywalczył 60 punktów i 6 bonusów, co przełożyło się na średnią biegową 1,692 i 25. miejsce w Krajowej Lidze Żużlowej. Nie był to zły wynik i wydawało się, że Australijczyk znajdzie angaż w Polsce na rok 2024. Nie udało się.
W ostatnim czasie Pickeringa zakontraktowało Energa Wybrzeże Gdańsk i poinformowało, że ten będzie zarazem testowany pod kątem kolejnego sezonu.
- Bez presji. W tym momencie nie patrzę tak daleko w przyszłość. Nie wiem, co będę wtedy robił ani gdzie będę. Chcę się skupić na zdobywaniu punktów dla gdańskiej drużyny przez resztę sezonu. To jest mój główny cel. A to, co się wydarzy później - tego nie jestem pewien - przyznał Pickering w rozmowie z ekstraliga.pl.
ZOBACZ WIDEO: Działacz KS Apatora ocenia pracę Piotra Barona
Wielu fanów klubu z Pomorza było sceptycznych. Tymczasem on na trudnym wyjeździe w Bydgoszczy zaprezentował się z bardzo dobrej strony. W sześciu startach wywalczył 13 punktów, dwukrotnie meldując się na mecie na pierwszym miejscu.
Zawodnik nie ukrywa, że przed powrotem do polskiej ligi musiał się skonsultować ze swoim otoczeniem i wspólnie podjąć decyzję czy przyjmować ofertę klubu z Gdańska.
- Wszystko zaczęło się dziać na parę dni przed meczem. Wtedy musiałem porozmawiać z moimi mechanikami, żeby upewnić się, że taki start jest w ogóle możliwy. Mój team spisuje się świetnie, gdy jadę na mecz i chcę mieć pewność, że mój sprzęt będzie gotowy. Musiałem również skontaktować się z moją federacją, żeby dostać pozwolenie na start. Oczywiście musiałem również zawrzeć umowę z Gdańskiem. Było dużo przeszkód, ale całe szczęście udało się wszystko załatwić i pokazać dobre ściganie - przyznał.
Czytaj także:
- Trener Stali mówi o wtopie Włókniarza
- Kuriozalna sytuacja w Częstochowie. Trener Krono-Plast Włókniarza zabrał głos