Spodziewaliśmy się, że spotkanie we Wrocławiu może być bardzo ekscytujące i może przynieść mnóstwo emocji. Pokazał to już pierwszy bieg, w którym działo się bardzo dużo. Na szczęście wszystko skończyło się bardzo dobrze, choć wyglądało to groźnie i mogło się skończyć tragicznie.
"Anioły" od pierwszych metrów biegu inauguracyjnego pokazały, że nie przyjechały do Wrocławia po kolejną porażkę i zamierzają się postawić wicemistrzom Polski. Patryk Dudek i Robert Lambert jechali parą i wydawało się, że ich pozycja jest niezagrożona.
Wtedy jednak do gry wszedł Artiom Łaguta, który na przeciwległej prostej trzeciego okrążenia wszedł między dwóch zawodników KS Apatora Toruń kapitalnym manewrem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zbigniew Boniek wciąż to ma! Cóż za opanowanie piłki
Na nieszczęście Sparty, chwilę po tym Bartłomiej Kowalski zahaczył o tylne koło Patryka Dudka i paskudnie poleciał w bandy na wyjściu z drugiego łuku, gdzie znajduje się brama od parku maszyn, która się otworzyła. To tylko pokazuje, z jakim potężnym impetem wpadł w nią zawodnik formacji U24 gospodarzy.
Bartłomiej Kowalski jednak zaskakująco szybko wstał i otrząsnął się po tym upadku. Można powiedzieć, że miał furę szczęścia, bo mogło się to skończyć tragicznie dla zawodnika Betard Sparty Wrocław, a 22-latek wyszedł z tego bez większych obrażeń i w zasadzie od razu udał się do parku maszyn.
Kowalski zdaniem sędziego jest zdolny do dalszej jazdy. W powtórce Artiom Łaguta musiał sobie radzić przeciwko parze Apatora. Tym razem jednak goście dowieźli podwójne zwycięstwo do samego końca.
Czytaj także:
Kryzys Bartosza Zmarzlika. Czy to czas na rezygnację z RK Racing?
Jeden wygrał, a był niezadowolony. Drugi przegrał, a był usatysfakcjonowany