W ostatnich dniach wspomniany żużlowiec postawił na odpoczynek, dlatego też nie oglądaliśmy go w Anglii i Szwecji. - Zdrowie okej. Odpuściłem, żeby zrehabilitować kciuka, bo miałem wystawionego ze stawu. Na motocyklu tego nie odczuwam, bardziej po zawodach. Niefortunny upadek zaliczyłem w Szwecji. Nie był on groźny, ale ręka się podwinęła. Tak bywa - przyznał Piotr Pawlicki.
Do ścigania wróci już w piątek, kiedy to jego NovyHotel Falubaz Zielona Góra podejmie Orlen Oil Motor Lublin, czyli mistrza Polski. - Oczywiście, że jedziemy o punkty. Mamy świadomość tego, kto przyjeżdża do nas, ale przedostatnia kolejka pokazała, że jednak Lublin może przegrać. Uważam, że jesteśmy mocną drużyną u siebie, więc wszystko się okaże. Nie poddamy się bez walki - wyznał żużlowiec.
W minioną, upalną niedzielę zielonogórska drużyna walczyła o kolejne punkty w PGE Ekstralidze w Gorzowie. Piotr Pawlicki uzbierał 11 punktów i swojego piątego startu do udanych nie zaliczy. Mimo tego, Falubaz miał wciąż szansę odwrócić losy pojedynku. Przed 15. wyścigiem wynik brzmiał bowiem 44:40.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje
- Pojawiła się iskierka. Mieliśmy dobre pola, bo drugie i czwarte. Anders jednak bardzo dobrze wyjechał, coś tam znalazł na pierwszym polu i motocykl mu fajnie skleił - opisał tę gonitwę młodszy z rodzeństwa.
Pojedynki gorzowsko-zielonogórskie mają swoją wyjątkową otoczkę. Piotr Pawlicki w tym sezonie doświadczył jej po raz pierwszy w karierze. - Bardzo mi się podobało w Zielonej Górze i w Gorzowie. Pierwszy raz miałem okazję startować w derbach. Atmosfera jest gorąca. Było to widać. Kibice robią świetne show, a my staramy się odwdzięczyć im na torze. Jak się przegrywa, to nie ma powodów do uśmiechu. Fajne przeżycie, ale jak jeździsz dla danej drużyny, to zdecydowanie lepiej się wraca, jak się wygrywa. U nas duży niedosyt - zdradził.
Druga porażka w tegorocznych derbach lubuskich (u siebie przegrali 41:49) to zła informacja dla zielonogórzan, którzy nie tylko walczą o play-off, ale wciąż muszą jeszcze uważać, by nie spaść na koniec klasyfikacji PGE Ekstraligi. - Zamierzamy walczyć do samego końca o jak najlepszą pozycję w tabeli i na pewno chcielibyśmy sobie trochę przedłużyć sezon, żeby nie kończyć go w połowie sierpnia. Mamy dwa mecze u siebie. Trudne, bo Toruń i przyjeżdża mistrz Polski. Jeszcze pomiędzy wyjazd do Częstochowy. Nie ma łatwego meczu w Ekstralidze - stwierdził wychowanek Unii Leszno.
W Zielonej Górze nie wykonują jednak nerwowych ruchów. - Cały zarząd, trenerzy i menedżerowie w Zielonej Górze podchodzą do sezonu naprawdę spokojnie. Nie wywierają na nas żadnej presji. To jest bardzo komfortowe dla nas, zawodników, bo możemy czuć się swobodnie. Pomimo świadomości, że cały czas walczymy o utrzymanie i play-offy, to jest duży spokój - zapewnił zawodnik Falubazu.
Drużyna menedżera Tomasza Szymankiewicza o utrzymanie walczy m. in. z leszczyńską Unią, czyli klubem, w którym wychowywali się Pawliccy. - Na pewno jest mi przykro, bo wiele lat spędziłem w Lesznie i szkoda byłoby, gdyby to się zakończyło tak, jak jest teraz. Jeżdżę teraz dla Falubazu Zielona Góra i na tym mocno się skupiam - przyznał młodszy z braci.
29-latek ma za sobą także kolejny start w TAURON SEC. Podczas zawodów 2. rundy Indywidualnych Mistrzostw Europy w Grudziądzu zajął trzecie miejsce. - Nie skupiamy się mocno na tym. Wiadomo, że jak jest szansa na wygraną czy medal, to presja może minimalnie wzrosnąć, a oczekiwania są już inne niż przed zawodami w Grudziądzu. Co będzie, to będzie. Mamy jeszcze dwa turnieje. Ogólnie czuję się bardzo dobrze na motocyklu w tym roku, mam szybki sprzęt, więc postaram się zrobić wszystko, co najlepsze - skomentował swój występ.
Czy pojawiają się myśli o powrocie do cyklu Speedway Grand Prix? - Na ten moment ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Poczekajmy do końca sezonu. Jeśli faktycznie udałoby się awansować z pierwszego miejsca w Mistrzostwach Europy, to wtedy będę o tym myślał - zakończył Polak.
Czytaj również:
Piotr Pawlicki zapytany o pozostanie w Falubazie
Ostre słowa zawodnika. Kibice podwójnie zbezszcześcili zmarłych żużlowców