Pięć startów i zaledwie sześć punktów z bonusem, a do tego trzy biegowe porażki drużynowe. Niedziela nie była dniem Macieja Janowskiego, który został uznany za jednego z winnych porażki Betard Sparty Wrocław w Lesznie. Zawodnik doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się wydarzyło na obiekcie im. Alfreda Smoczyka.
- Zdecydowanie to moich punktów zabrakło, żeby powalczyć w tym meczu o zwycięstwo. Na to jestem głównie zły, bo zależało mi na zwycięstwie. Trudno. Postawiliśmy się w Lesznie gospodarzom, osłabieni, bez Dana Bewleya i z tego możemy być dumni. Z tego się cieszę. Fantastyczny mecz Jakuba i Francisa i wielkie brawa dla nich - przyznał Janowski cytowany przez serwis ekstraliga.pl.
Pierwszy start wrocławianina nie zwiastował tego, co się może wydarzyć później. Janowski z Francisem Gustsem wygrali podwójnie nad Keynanem Rew i Grzegorzem Zengotą. W dalszej fazie spotkania jedynymi rywalami, których pokonał reprezentant Polski byli Benjamin Cook i Nazar Parnicki.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Kowalski i Żyto
- Początek był bardzo dobry. Potem motocykl zaczął łapać bardzo dużo obrotów i nie mogłem okiełznać go, żeby trochę osłabić. Nie wiem, co zmieniło się w drugiej fazie meczu, że miałem aż takie problemy. Trzeba wrócić do warsztatu i się temu przyjrzeć – zaznaczył w rozmowie z ekstraliga.pl.
Teraz przed Betard Spartą Wrocław kolejny wyjazd. Tym razem zespół Dariusza Śledzia zmierzy się w Gorzowie z ebut.pl Stalą. Konfrontacja ta odbędzie się w niedzielny wieczór i zwieńczy ściganie w ramach 13. rundy PGE Ekstraligi.
Czytaj także:
- Włókniarz zabrał głos ws. skandalu w Toruniu
- Gdzie oglądać żużel w telewizji? Sprawdź plan transmisji