O porozumieniu Maxem Fricke z grudziądzkim klubem informowaliśmy już wiele tygodni temu. Australijczyk od dłuższego czasu wiedział, że nie zmieni drużyny. - Podjęliśmy decyzję, że zmiany nie będzie. Jedynym warunkiem było tak naprawdę tylko utrzymanie GKM-u w PGE Ekstralidze - mówi nam Tomasz Gaszyński, menedżer żużlowca.
Zawodnik otrzymał propozycje z kilku innych ośrodków. GKM był jednak przez cały czas spokojny, bo Australijczyk od początku jasno przedstawił swoje intencje. - Było wielu zainteresowanych. Jako partner każdy potencjalny klub biorę zawsze na poważnie. Zapewniam jednak, że z nikim nie doszło do porozumienia - zaznacza.
- Nie chcę jednakże wchodzić w szczegóły, kto zaliczał się do tego grona, a kto nie. Rozmawialiśmy i analizowaliśmy wszystkie za i przeciw. Nie potrafię doprecyzować, kiedy zapadły ostateczne ustalenia. Wybraliśmy wariant, który służy nam już drugi rok - dodaje.
Fricke jest zdecydowanym liderem grudziądzkiej ekipy. To właśnie w GKM-ie zanotował duży progres i stał się zawodnikiem z TOP 10 PGE Ekstraligi. W dużej mierze z tego powodu nie brał pod uwagę zmiany otoczenia.
- W Grudziądzu wszystko jest bardzo profesjonalnie poukładane. To dlatego wyniki Maxa są na tak wysokim poziomie. Nie chcieliśmy zmieniać czegoś, co działa. Poza tym w zespole panuje świetna atmosfera. Zawodnicy doskonale się dogadują. To wszystko razem złożyło się na naszą decyzję - podsumowuje Gaszyński.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Cierniak, Kędzierski, Lewandowski i Sadowski
Zobacz także:
Skandal w Lesznie
Katastrofa Włókniarza