Niemałą niespodziankę sprawiła #OrzechowaOsada PSŻ Poznań w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Metalkas 2. Ekstraligi, pewnie pokonując Abramczyk Polonię Bydgoszcz 52:37. Swoją cegiełkę do tego triumfu dołożył Kacper Grzelak, na którego wszyscy mocno w Poznaniu czekali. Wrócił w dobrym stylu, zdobywając sześć punktów i pokonując między innymi w jednym z biegów Krzysztofa Buczkowskiego.
- Dałem z siebie wszystko. Tyle ile mogłem. Jeszcze dużo pracy przede mną, ale na ten moment jestem zadowolony z tego występu. Szykujemy się do następnego spotkania. Ten wynik jest dla nas korzystny. Wiadomo, że teraz mamy mecz w Bydgoszczy. Tam nie będzie łatwo, ale w żadnym przypadku nie odpuścimy Polonii - mówił najlepszy junior Metalkas 2. Ekstraligi po pierwszej odsłonie dwumeczu.
Kacper Grzelak wrócił do ścigania po prawie dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją barku. Po kilku rozmowach z Jackiem Kannenbergiem i Adamem Skórnickim podjęta została decyzja, że jest gotowy na jazdę. Jak się okazało, wypadł bardzo dobrze, dokładając cenne "oczka". Jego punkty będą potrzebne również w Bydgoszczy.
ZOBACZ WIDEO: Stal Gorzów działa na rynku transferowym. Kogo obserwuje prezes klubu?
- Przetrenowałem tak naprawdę cały tydzień. W poniedziałek miałem pierwszy trening, a w czwartek i piątek już startowałem spod taśmy. To właśnie po tych jednostkach treningowych stwierdziłem, że jest w porządku i mogę spróbować. Odczuwam jeszcze lekki dyskomfort. Czuję, że ta ręka jest delikatnie zmęczona, ale bólowo jest w porządku, więc byłem pewny tego, że mogę pojechać w tym meczu - opowiadał o kulisach powrotu w rozmowie z WP SportoweFakty.pl.
Był jednak taki bieg, który spowodował, że serce zaczęło bić mocniej poznańskim kibicom, gdyż junior PSŻ-u lekko zwolnił po pierwszym łuku. Po meczu jednak wytłumaczył, że nie była to kwestia kontuzji, a tego, że zaryzykował, wiedząc, jak silną ma obsadę w szóstej gonitwie.
-Starałem się jechać, gdzie mogłem, bo wiedziałem, że tam szeroko jest ścieżka dobra. Startowałem z czwartego pola, więc nic więc mi nie pozostało. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Niestety nie wyszło mi. Dostałem trzy szpryce, szukałem zrywek, ale nie znalazłem. Zrobiło mi się trochę ciepło, bo nic nie widziałem - skomentował dla WP SportoweFakty.pl.
Powrót Kacpra Grzelaka do składu, to coś, na co wszyscy bardzo mocno czekali. Niewątpliwie brakowało go w niektórych spotkaniach, a duże punkty meczowe przeszły koło nosa "Skorpionom" właśnie przez brak wychowanka Arged Malesy Ostrów. Tak było choćby w meczu z Cellfast Wilkami Krosno, gdzie juniorzy PSŻ-u zawiedli. O odczuciach związanych z oglądaniem zawodów, w których nie mógł uczestniczyć, opowiedział portalowi WP SportoweFakty.pl
- Byłem wtedy świeżo po kontuzji. Oglądałem ten mecz z Wilkami. Nie wiem, czy zabrakło tych moich punktów, bo równocześnie koledzy z drużyny je zdobywali. Gdybym był, to oczywiście wynik mógłby być inny. Wiedziałem po prostu, że na ten moment mam sytuację, jaką mam i chcę jak najszybciej wrócić. Muszę przyznać, że jestem z tego zadowolony, bo dałem z siebie wszystko na tych wszystkich rehabilitacjach. Mocno walczyłem z tym barkiem, żeby doszedł do pełnej sprawności. Dzięki temu mogłem pojechać z Polonią - opowiadał.
Przed PSŻ-em już w niedzielę spotkanie rewanżowe w Bydgoszczy, gdzie będą bronić piętnastopunktowej zaliczki. Podobnie jak na Golęcinie, punkty Kacpra Grzelaka będą niesamowicie ważne, żeby utrzymać tę przewagę i awansować do półfinału.
Czytaj także:
Został bohaterem Cellfast Wilków. To teraz czeka Norberta Krakowiaka
Abramczyk Polonia w tarapatach? Wystarczy, że spełni się ten warunek