Wiktor Przyjemski sobotni finał Drużynowych Mistrzostw Europy do lat 23 zaczął całkiem udanie. Co prawda przegrał z Benjaminem Basso, ale na swoim koncie zapisał dwa oczka. W kolejnym starcie musiał uznać wyższość wszystkich trzech konkurentów i więcej ten zawodnik już na krakowski owal nie wyjeżdżał.
- Nie miałem dużo okazji do startów, ale trzeba było po prostu dobrze wyjść spod taśmy. Kto to zrobił, to wygrywał wyścig. Ja w tych dwóch swoich biegach nie miałem tego momentu. W pierwszym wyścigu gdzieś powalczyłem, w kolejnym w ogóle przegrany start i nie dało się już nic zrobić. Walki na torze nie było, a mijanki tylko w momencie, gdy były jakieś błędy - przyznał reprezentant Polski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Bydgoszczanin nie ukrywał, że warunki torowe, jakie żużlowcy zastali w Krakowie, nie należały do dobrych. - Faktycznie, ten tor był zły. Jednak na każdym trzeba jeździć - dodał nasz rozmówca.
Kibice zastanawiali się, czy jest sens rozgrywać turnieje na tego typu torach, kiedy sezon wkroczył w decydującą fazę. Czy zawodnikom z tyłu głowy faktycznie siedziało to z tyłu głowy, że są już w ćwierćfinałach rozgrywek ligowych? - Raczej nikt o tym nie myślał, po prostu każdy dawał z siebie wszystko. Mi nie wyszło, ale cieszę się, że chłopaki pojechali tak, że wywozimy złoty medal - skomentował.
Czytaj także:
- Będzie powrót do Włókniarza? Zawodnik zabrał głos w tej sprawie
- Jan Kvech otwarcie o swojej przyszłości w NovyHotel Falubazie
ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie