Żużel. Trudne wyzwanie Polaków w finale mistrzostw Europy. "Raczej nikt o tym nie myślał"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Wiktor Przyjemski

Tylko dwa razy oglądali w akcji Wiktora Przyjemskiego kibice, którzy śledzili sobotni finał Drużynowych Mistrzostw Europy do lat 23. Żużlowiec po zawodach nie ukrywał, co było jego bolączką.

Wiktor Przyjemski sobotni finał Drużynowych Mistrzostw Europy do lat 23 zaczął całkiem udanie. Co prawda przegrał z Benjaminem Basso, ale na swoim koncie zapisał dwa oczka. W kolejnym starcie musiał uznać wyższość wszystkich trzech konkurentów i więcej ten zawodnik już na krakowski owal nie wyjeżdżał.

- Nie miałem dużo okazji do startów, ale trzeba było po prostu dobrze wyjść spod taśmy. Kto to zrobił, to wygrywał wyścig. Ja w tych dwóch swoich biegach nie miałem tego momentu. W pierwszym wyścigu gdzieś powalczyłem, w kolejnym w ogóle przegrany start i nie dało się już nic zrobić. Walki na torze nie było, a mijanki tylko w momencie, gdy były jakieś błędy - przyznał reprezentant Polski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Bydgoszczanin nie ukrywał, że warunki torowe, jakie żużlowcy zastali w Krakowie, nie należały do dobrych. - Faktycznie, ten tor był zły. Jednak na każdym trzeba jeździć - dodał nasz rozmówca.

Kibice zastanawiali się, czy jest sens rozgrywać turnieje na tego typu torach, kiedy sezon wkroczył w decydującą fazę. Czy zawodnikom z tyłu głowy faktycznie siedziało to z tyłu głowy, że są już w ćwierćfinałach rozgrywek ligowych? - Raczej nikt o tym nie myślał, po prostu każdy dawał z siebie wszystko. Mi nie wyszło, ale cieszę się, że chłopaki pojechali tak, że wywozimy złoty medal - skomentował.

Czytaj także:
- Będzie powrót do Włókniarza? Zawodnik zabrał głos w tej sprawie
- Jan Kvech otwarcie o swojej przyszłości w NovyHotel Falubazie

ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty