Afera z byłą minister PiS. "Takiego złodziejstwa nie widziałem"

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Danuta Dmowska-Andrzejuk, w kółku Władysław Komarnicki
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Danuta Dmowska-Andrzejuk, w kółku Władysław Komarnicki

Była minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk miała być zatrudniona na fikcyjnym stanowisku w Totalizatorze Sportowym. - A ja nie mogłem doprosić się stypendium dla trenera Natalii Kaczmarek - mówi oburzony Władysław Komarnicki.

W środę Wirtualna Polska ujawniła, że była minister sportu w rządzie PiS Danuta Dmowska-Andrzejuk miała być zatrudniona na fikcyjnym stanowisku w Totalizatorze Sportowym jako doradca zarządu. Od kwietnia 2021 roku do listopada 2023 roku zarobiła w ten sposób 438 615,8 zł (ok. 14 500 zł miesięcznie).

Nowe władze Totalizatora Sportowego skierowały sprawę do prokuratury, bo ich zdaniem, "bazując na danych uzyskanych w trakcie analizy, można przypuszczać, że łącznie nie była obecna w pracy przez 483 dni". "Z uwagi na wyniki analizy aktywności pracowniczej zachodzi uzasadnione podejrzenie, że zawarcie umowy o pracę miało charakter pozorny" - napisano do prokuratury w piśmie, które ujawniła WP.

Całą tą sprawą oburzony jest Władysław Komarnicki. - Przez osiem lat błagałem o pieniądze i stypendium dla trenera Tomasza Saski. A to nie byle kto, bo to on odkrył dla polskiego sportu Natalię Kaczmarek, wybitną biegaczkę, rekordzistkę Polski, brązową medalistkę ostatnich igrzysk. I co? Ciągle słyszałem, że nie ma pieniędzy, a okazuje się, że były, ale dla swoich - mówi wzburzony były prezes Stali Gorzów w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Nazywają go następcą Bartosza Zmarzlika. Niektórzy mówią o zbyt małym progresie

- Musiało dojść do zmiany władzy, aby pan minister Nitras przyznał stypendium trenerowi Sasce. To młody człowiek, który poświęcił życie lekkiej atletyce, a przez lata nie było na niego nawet tych paru groszy - dodaje Komarnicki.

Senator KO jest porażony tym, jak bardzo poprzednia ekipa rządząca zawładnęła państwem. Jego zdaniem, przełożyło się to na sytuację w sporcie, bo część pieniędzy zamiast dla "milionerów PiS", mogło trafić na rozwój aktywności fizycznej. - Totalizator Sportowy jest przecież spółką, która prowadzi też szereg programów poświęconych aktywności dzieci - zauważa.

- Obserwowałem za mojego życia wszystkie ekipy rządzące demokratyczną Polską, pamiętam też czasy PRL i takiego złodziejstwa nie widziałem. PiS ma zgniłe morale. Ludzie związani z tą partią ciągle powtarzają, że nie kradli, że się dzielili z innymi. To obrzydliwa retoryka - dodaje Komarnicki.

Polityk KO ma też zastrzeżenia do pracy służb w okresie rządów PiS. Jego zdaniem, nie jest normalne, że tego typu sprawy nieupubliczniane w latach 2015-2023. - Gdyby państwo funkcjonowało prawidłowo, to wyszłoby to na wierzch wcześniej. Przecież to są pieniądze narodu, one muszą zostać zwrócone. Mam nadzieję, że każdy z nominatów PiS w spółkach Skarbu Państwa rozliczy się co do złotówki - podkreśla nasz rozmówca.

Sprawą fikcyjnego etatu byłej minister sportu w rządzie PiS zajmuje się teraz prokuraturą

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Szokujące oświadczenie. Czołowy zawodnik KSW zatrzymany przez policję
Hubert Hurkacz wykonał swoje zadanie. Nie to jest jednak najistotniejsze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty