Było bardzo mało przesłanek, by sądzić, że Orlen Oil Motor Lublin nie dojedzie w niedzielne popołudnie na Motoarenie nawet do granicy 40 punktów. I to pomimo tego, że już raz dał się zaskoczyć KS Apatorowi Toruń, kiedy na początku lipcu w spotkaniu rundy zasadniczej przegrał 42:48. A tym bardziej mało było tych przesłanek, gdy po dwunastym wyścigu na tablicy wyników widniał remis 36:36.
"Anioły" miały jednak tego dnia wybitnie jeżdżącą czwórkę zawodników, która na koniec wręcz zabawiła się z "Koziołkami". Trzy uderzenia po 5:1 zupełnie zmieniły obraz meczu i na obecną chwilę obraz dwumeczu. Dwunastu punktów przewagi torunian nie można w żaden sposób deprecjonować. To spora zaliczka. Wprawdzie często ich występy poza domem są mocno rozczarowujące, to aktualnie rzeczywistość raczej wygląda nieco inaczej. Wiara w ich szeregach mocno wzrosła, a do tego dochodzi specyfika samych zawodów na tym etapie sezonu.
Wszak play-off to ściganie w innym trybie, bo liczy się tu i teraz. Czas ucieka znacznie szybciej, a to na razie Motor musi martwić się, jak odrobić straty. Zmianie uległ nawet skład na piątkowy rewanż, a takich roszad w całym 2024 roku Jacek Ziółkowski i Maciej Kuciapa w ogóle nie uskuteczniali. Nie musieli tego de facto robić, bo wszystko zwykle pracowało jak w szwajcarskim zegarku. Szczególnie przed własną publicznością, przed którą średnio Motor zdobywał dotąd 53,5 punktu (bez liczenia przerwanych zawodów przeciwko GKM-owi).
W Lublinie potrzebne są spokój i rozwaga, aby drużynowy mistrz Polski opanował sytuację w półfinałowej rywalizacji i wzorem sezonu 2022 odwrócił losy rywalizacji - też z Apatorem. Wtedy na swój teren, w półfinale, wyjeżdżał z dziesięcioma punktami na minusie, by zjeżdżać z ośmioma na plusie. Nie sposób jednak porównywać tamtej batalii. Przed dwoma laty oba zespoły jechały w innej konfiguracji personalnej i zarazem z zastępstwem zawodnika.
Za lublinianami przemawia wiele, przede wszystkim ich postawa na własnym owalu. Można darować sobie to, że od kwietnia 2023 są na nim niepokonani. Oni od tamtej pory zaledwie trzy razy na siedemnaście meczów pozwolili drużynie przyjezdnej mieć na koniec zmagań legendarną już czwórkę z przodu. W ćwierćfinale rok temu zrobił to Apator (41), a w tym w fazie zasadniczej udała się taka sztuka Sparcie (40) i Włókniarzowi (42).
ZOBACZ WIDEO: Kurtz i Rew zawiedli Rusieckiego? Ta reakcja mówi wszystko
Można patrzeć na to dwojako, jednak te przykłady pokazują, że da się to zrobić i że Apator ma prawo przyjechać nad Bystrzycę z niemałymi nadziejami na sprawienie ogromnej niespodzianki. A wyrzucenie hegemona PGE Ekstraligi z finału, w którym melduje się on rokrocznie od 2021, po tylu problemach w trakcie trwania całej kampanii byłoby z pewnością czymś wyjątkowym.
A być może będzie jeszcze bardziej, jeśli potwierdzi się, że tak naprawdę tylko czterech zawodników ten sukces zapewni. W końcu Patryk Dudek, Robert Lambert, Emil Sajfutdinow i Paweł Przedpełski zdobyli w Toruniu aż 50 z 51 punktów. Jako że trudno zdobywa się je pozostałej części zespołu, to przede wszystkim w rękach tego kwartetu jest ewentualny finał. Dla żużlowego Torunia pierwszy od ośmiu lat.
Awizowane składy:
Orlen Oil Motor Lublin
9. Dominik Kubera
10. Fredrik Lindgren
11. Mateusz Cierniak
12. Jack Holder
13. Bartosz Zmarzlik
14. Wiktor Przyjemski
15. Bartosz Bańbor
KS Apator Toruń
1. Patryk Dudek
2. Robert Lambert
3. Nicolai Heiselberg
4. Paweł Przedpełski
5. Emil Sajfutdinow
6. Krzysztof Lewandowski
7. Antoni Kawczyński
Początek spotkania: godz. 19:30
Sędzia: Krzysztof Meyze
Komisarz toru: Tomasz Walczak
Wynik pierwszego meczu: 51:39 dla Apatora
Prognoza na piątek (za: pogoda.wp.pl):
Temperatura: 20°C
Deszcz: 0.0 mm
Wiatr: 7 km/h