Abramczyk Polonia nie zawiodła bydgoskich kibiców i pokonała Arged Malesę w dwumeczu 96:84. Tymczasem klub ma wielką szansę po jedenastu latach wrócić do PGE Ekstraligi.
Bydgoszczanie w poprzednich dwóch sezonach dwukrotnie kończyli sezon na trzecim miejscu.
To ich trzeci finał na zapleczu najlepszej żużlowej ligi świata w historii i pierwszy od chwili ostatniej rozłąki z najwyższym szczeblem rozgrywkowym w Polsce.
"W parkingu nie było paniki nawet przez chwilę"
O awansie przesądził przede wszystkim wysoko wygrany mecz przy Sportowej 2. Podopieczni Tomasza Bajerskiego i Krzysztofa Kanclerza wygrali u siebie aż 54:36. W Ostrowie przegrali 42:48.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski
- Jesteśmy bardzo zadowoleni, że w Ostrowie udało się obronić przewagę wywiezioną z Bydgoszczy, choć jak wspominałem wcześniej, jechaliśmy wygrać ten rewanż. Nie można powiedzieć, że kontrolowaliśmy to spotkanie, bo po dziesiątym biegu przegrywaliśmy 25:35. Kluczowy dla losów dwumeczu okazał się przede wszystkim wyścig jedenasty, wygrany przez nas podwójnie, ale również dwunasty, w którym sięgnęliśmy po zwycięstwo 4:2 - mówi WP SportoweFakty Krzysztof Buczkowski.
- W parkingu nawet przez chwilę nie było paniki. Do wszystkiego podchodziliśmy na chłodno. To idealnie widać na przykładzie Kaia, który pierwszy wyścig wygrał i choć kolejne nie układały się po jego myśli, zachował zimną krew, dzięki czemu w jedenastej odsłonie zdobył trzy punkty. Fajnie, że półfinał się dla nas dobrze zakończył - dodaje drugi najskuteczniejszy zawodnik Metalkas 2. Ekstraligi.
Przed rozpoczęciem spotkania Polonia nie trenowała na własnym stadionie, tylko w Częstochowie. - Myślę, że to był ważny element przygotowań, który pomógł nam w kilku aspektach. Pojeździliśmy w trochę innych warunkach. Tor w Bydgoszczy jest równy jak stół, a tam start był przyczepny. Na dystansie było sporo luźnej nawierzchni. Trening zdał egzamin i później nie mieliśmy w Ostrowie żadnych problemów z jazdą - skomentował Buczkowski.
Kibice gości tłumnie stawili się w Ostrowie. Z perspektywy trybun mecz śledziło około tysiąca bydgoskich fanów. - Widzieliśmy i słyszeliśmy ich do samego początku. Każdy by sobie życzył, żeby taka frekwencja była na wszystkich meczach wyjazdowych, choć to pewnie niemożliwe. Kibice stanęli na wysokości zadania. Łatwo wyczuć, że mamy jeden wspólny cel. W finale wszystko zależy od nas, trzeba postawić kropkę nad i - zauważa lider Abramczyk Polonii.
Woli jechać w Rybniku niż Poznaniu
W decydującym dwumeczu o awans do PGE Ekstraligi bydgoszczanie zmierzą się z Innpro ROW-em, który pokonał w półfinale #OrzechowaOsada PSŻ Poznań. W rundzie zasadniczej rybniczanie przegrali oba mecze z klubem znad Brdy, a pierwszy, rozgrywany w województwie kujawsko-pomorskim zakończył się pogromem 61:29.
Pierwszy mecz został przesunięty z niedzieli na piątek (20.09). Pogoda w Polsce w ostatnim czasie znacznie się pogorszyła. W kraju pada, a temperatura spadła. - Nie obawiam się spadku temperatury. Bardziej problematyczna jest sytuacja, w której z piętnastu stopni za robi się blyskawicznie trzydzieści - zapewnia nasz rozmówca.
- Finał ma to do siebie, że spotykają się dwie najlepsze drużyny. Myślę jednak, że w półfinale mieliśmy naprawdę trudną przeprawę. Ostrowianie przez cały sezon jeździli bardzo dobrze. W tej chwili jednak to nie ma znaczenia. Jedziemy do Rybnika. Jestem z tego zadowolony, bo na przykład w Poznaniu byłem dwa razy w tegorocznych rozgrywkach i nie do końca uporałem się z tamtym torem - podsumowuje Krzysztof Buczkowski.