Pretensje Australijczyka wywołały duże poruszenie w Grudziądzu. Szef ZOOleszcz GKM-u nie kryje oburzenia słowami byłego mistrza świata. - Wypowiedź Jasona Doyle'a to dla mnie duże zaskoczenie. Jest mi też bardzo przykro, bo regularnie wraz z dyrektorem Rafałem Wojciechowski kontaktowaliśmy się z zawodnikiem. Tak było po samym upadku. Oferowaliśmy mu leczenie w Polsce, ale Jason odmówił ze względu na brak możliwości transportu do naszego kraju. Pytań o to, czy potrzebuje pomocy i jak się czuje, było z naszej strony bardzo wiele. Na jedno z nich odpowiedział Rafałowi z pretensjami. Padły wtedy naprawdę nieprzyzwoite słowa, z których wynikało, że nasze zainteresowanie go wręcz męczy - mówi dla WP SportoweFakty Marcin Murawski.
Szef grudziądzkiego klubu próbował wyjaśnić sprawę również osobiście z zawodnikiem podczas spotkania, do którego doszło w Toruniu. - Powiedziałem Jasonowi, że jesteśmy jedną wielką rodziną i wszyscy o siebie dbamy. Pytania, które od nas otrzymywał, wynikały z troski o jego zdrowie. Nikt nie chciał mu w niczym nie przeszkadzać. Wyjaśniałem to, bo jednego dnia Jason miał wręcz pretensje, że pytamy o jego zdrowie - tłumaczy.
O pomocy dla Doyle’a mówi również Zbigniew Fiałkowski. Członek rady nadzorczej w grudziądzkim klubie jest zaskoczony, że Australijczyk tak szybko zapomniał, co zrobił dla niego klub po jego wypadku, kiedy były mistrz świata jeździł jeszcze w barwach Cellfast Wilków Krosno. - Widocznie ma krótką pamięć, więc warto mu to przypomnieć. Podczas meczu w Grudziądzu doszło do upadku i kontuzji. Późnym wieczorem zadzwonił do mnie wtedy Tomek Gaszyński i poprosił o pomoc. Osobiście pojechałem do szpitala i spędziłem z Jasonem kilka godzin. Tak było od momentu jego przyjęcia do wyjścia ze szpitala. Zorganizowane zostały wtedy wszystkie kompleksowe badania - dodaje działacz.
W Grudziądzu podejrzewają, że wypowiedź Doyle’a to efekt rozgoryczenia z powodu kwestii finansowych. Nie jest tajemnicą, że żużlowiec z powodu odniesionej kontuzji poza polską ligą będzie musiał zwrócić klubowi niemałe pieniądze. - Być może to jest powodem jego zachowania, ale to wszystko wynika z regulaminu. Wydawało mi się, że do samego końca rozmawialiśmy normalnie, ale nie doszliśmy do porozumienia w kwestiach finansowych, więc się rozeszliśmy. Jestem naprawdę zszokowany tym, co powiedział Jason na łamach mediów, bo zarzut, że jego zdrowie nas nie interesowało, jest kompletnie bezpodstawny. Przede wszystkim przeczą temu fakty. To przykre, bo w Grudziądzu mocno stawiamy na atmosferę. Jeśli Jason uważa, że jest dla nas tylko mięsem lub numerkiem, to zastanawiam się, kim my dla niego jesteśmy. Życzę mu jednak powodzenia w barwach Włókniarza Częstochowa - podsumowuje Murawski.
ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji