Bartosz Zmarzlik po głównej ceremonii po finale Speedway Grand Prix w Toruniu zawitał do studia Eurosportu, gdzie w towarzystwie Sebastiana Szczęsnego, Piotra Protasiewicza i Adriana Miedzińskiego opowiadał o minionym sezonie, w którym po raz piąty został mistrzem globu. Przyznał, że słaby początek na Motoarenie wynikał ze zbyt dużego luzu, który spowodowany był faktem, iż w Toruniu nic już nie musiał, bo złoty medal zapewnił sobie kilkanaście dni wcześniej.
- Jak trzy razy dojechałem na trzecim miejscu, to sam sobie uświadomiłem, że tej radości z jazdy nie będzie i trzeba zacząć jeździć z przodu. Świetne uczucie, kiedy jedziesz w Grand Prix, ale możesz mieć świetny wieczór, choć tak naprawdę nic nie musisz, bo jak się nie uda, to nic się nie dzieje - mówił żużlowiec.
Sebastian Szczęsny podkreślił, że Zmarzlik w wieku 29 lat może się cieszyć z piątego tytułu mistrza świata, co powoduje, że przez kolejnych wiele sezonów może wykręcić niebotyczne rekordy, które będzie trudno przebić. - Najważniejsza jest dla mnie jazda i czerpanie z tego radości. Będę to powtarzał, bo kocham jeździć, uwielbiam sprawy techniczne w motocyklach. Nie zawsze jest tak, jakbym sobie tego życzył, ale człowiek uczy się całe życie. Czasem trzeba też wykonać krok w tył, by móc zrobić krok w przód - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji
Zmarzlik nie ukrywał, że jazda na żużlu i dążenie do perfekcji oraz kolejnych tytułów, to ogrom wyrzeczeń. - Kiedyś słyszałem, że jeśli chcesz być mistrzem świata, to musisz jeść i wiadomo, co robić z żużlem. Nie ma innej drogi. Bez względu czy wynik jest lepszy, czy gorszy, to musisz przemielić to wszystko i oddać się całkowicie temu sportu. Czuję, że ja to robię, bo to kocham. Kiedy będę czuł, że już mi się nie chce, albo nie będę w stanie oddać się w stu procentach, to będę robił coś innego - skomentował Polak.
Zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin oraz Lejonen Gislaved dziękował wszystkim, którzy pracują na jego wynik: żonie Sandrze, dzieciom, rodzicom, bratu Pawłowi, a także mechanikom - Sewerynowi (Czerniawskiemu), Grzegorzowi (Musiałowi) oraz tunerom Danielowi i Ryszardowi Kowalskim. Przyznał, że czasem zwykła rozmowa z ukochaną jest dla niego kluczowa, aby dobrze czuł się, zanim wkroczy do stricte męskiego świata.
Zmarzlik przyznał, że nie zamierza odpuszczać. - To nie były łatwe lata i myślę, że każdy tytuł skraca mi sen o pięć minut, bo jeśli chcę rywalizować o kolejne złote medale, to muszę spać krócej, aby mieć więcej czasu do pracy - zakończył.