Żużel. Sprawił gigantyczną sensację i pogodził faworytów. Z jego wygranej cieszyli się wszyscy

WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Adam Skórnicki
WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: Adam Skórnicki

Adam Skórnicki przez całą karierę był w cieniu wielkich polskiego żużla, ale w 2008 roku to o nim mówili wszyscy. W finale Indywidualnych Mistrzostw Polski sprawił wielką sensację i wywalczył złoty medal.

W tym artykule dowiesz się o:

W 2008 roku faworyci Indywidualnych Mistrzostw Polski, tacy jak Jarosław Hampel, Tomasz Gollob i Grzegorz Walasek, nie zdołali sięgnąć po tytuł. W Lesznie triumfował niespodziewanie Adam Skórnicki z PSŻ-u Poznań, który zdobył mistrzostwo w spektakularny sposób. To była jedna z największych sensacji w historii polskiego żużla. 22 października "Skóra" obchodzi 48. urodziny.

Legendarny trener Marek Cieślak przed zawodami przewidywał, że to Jarosław Hampel, reprezentujący Unię Leszno, jest głównym kandydatem do wygranej. W gronie faworytów wymieniano także kilka innych głośnych nazwisk. Jednak poza kibicami PSŻ-u Poznań, mało kto wierzył, że Adam Skórnicki sięgnie po medal.

Pogodził faworytów

Zawody rozpoczęły się później niż planowano, gdyż zawodnicy nie chcieli zakładać specjalnych "rogów na kierownicę", przygotowanych przez organizatorów. Po trudnych negocjacjach z prezesem Józefem Dworakowskim ostatecznie przystąpiono do rywalizacji. Kiedy rozpoczęło się ściganie, poziom emocji był bardzo wysoki.

ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"

Adam Skórnicki już w swoim pierwszym biegu zaskoczył kibiców, komentatorów i ekspertów. Po świetnym starcie skutecznie odpierał ataki Jarosława Hampela, który nie mógł znaleźć sposobu na pokonanie zawodnika z Poznania. W kolejnym wyścigu Skórnicki pokonał nawet Tomasza Golloba.

Został sensacyjnym mistrzem

Po trzecim zwycięstwie zawodnika PSŻ-u, stało się jasne, że jest on w doskonałej formie i może walczyć o medal. Podczas gdy faworyci tracili punkty, on szedł jak burza. W czwartej serii startów znów był ścigany, tym razem przez Janusza Kołodzieja, który jednak popełnił błąd i upadł, wpadając pod koła Rune Holty. Norweg z polskim paszportem musiał się wycofać z zawodów, a w powtórce Skórnicki znowu nie dał rywalom żadnych szans.

W ostatnim biegu tego dnia przegrał start po raz pierwszy, ale pokazał wtedy swoją ogromną inteligencję na torze, doskonale rozgrywając pierwszy łuk i obejmując prowadzenie, którego nie oddał już do mety. Niespodzianka stała się rzeczywistością - Adam Skórnicki, z kompletem punktów, zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Gratulacje i świętowanie trwały jeszcze przed biegiem faworytów, który decydował jedynie o pozostałych medalach.

- Przyjechałem tutaj po medal, ale nie sądziłem, że zdobędę złoto! To niesamowite, udało mi się wygrać w Lesznie, na torze, na którym dorastałem. Tyle razy dostawałem po głowie, ale było warto czekać na ten moment. Tor był przyczepny, taki, jaki lubię. Zdobycie mistrzostwa to coś nieprawdopodobnego, ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że rywale gratulują mi sukcesu. Mam wspaniałych przyjaciół na torze, dziękuję im - powiedział po zawodach sensacyjny bohater dnia, Adam Skórnicki.

Miał swój styl

To był jego dzień, dzięki któremu zapisał się w historii polskiego żużla. Przez kibiców zapamiętany został nie tylko z powodu wielkiego sukcesu. Fani do dziś pamiętają długie włosy żużlowca i charakterystyczne frędzle przy kombinezonie. To były jego znaki rozpoznawcze. Skórnicki był zupełnie innym zawodnikiem niż inni.

W Poznaniu go uwielbiano. Był wychowankiem Unii Leszno, a ścigał się też dla Włókniarza Częstochowa, Kolejarza Rawicz, Startu Gniezno, PSŻ-u Poznań, Wybrzeża Gdańsk czy Ostrovii. Fani cenili jego podejście do czarnego sportu. Wielu z nich podkreślało, że "Skóry" po prostu nie da się nie lubić. Tak też było na Wyspach Brytyjskich, gdzie był legendą Wolverhampton Wolves. Był uznawany za największego showmana w polskim żużlu.

Swoje charakterystyczne długie włosy ściął tylko raz. W 2015 roku jego Unia Leszno została mistrzem Polski, a on był menedżerem zespołu. Obiecał, że jeśli drużyna sięgnie po tytuł, to zmieni fryzurę. Słowa dotrzymał.

Jako trener pracował też w Gnieźnie, Łodzi czy Zielonej Górze, a ostatnio był zatrudniony w klubie z Poznania.

Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty