Gorzowska Stal walczy o przetrwanie. Najlepszym dowodem na potwierdzenie tej tezy jest poniedziałkowe spotkanie z przedstawicielami PZM, na które udali się prezydent miasta Jacek Wójcicki i prezes honorowy Władysław Komarnicki . Nieoficjalnie mówi się, że zaległości klubu sięgają nawet 10 milionów złotych. Dodajmy, że sytuacja jest trudna nie tylko w Gorzowie, bo nie wiadomo, czy w Metalkas 2. Ekstralidze zdoła wystartować Unia Tarnów, która dokonała obniżenia kontraktów zawodników. PZM nie zamierza jednak takich porozumień akceptować, bo złamałby w ten sposób własny regulamin.
Jacek Gajewski popiera takie stanowisko i ma nadzieję, że władze żużla będą konsekwentne. Jego zdaniem nie powinno być żadnej taryfy ulgowej w kwestiach finansowych.
- Przepychanie klubów, które mają kłopoty finansowe to niebezpieczny precedens. Rywalizacja w lidze odbywa się na różnych obszarach. Jednym z nich są finanse i kontrakty. Jeśli ktoś podchodzi do tego tematu realnie, wywiązuje się, to czasami ma gorszy skład. Nie powinien być jednak z tego powodu gorzej traktowany od tych, którzy żyją ponad stan. W kwestiach finansowych nie powinno być zatem żadnych odstępstw. To rzecz święta - mówi były menedżer klubu z Torunia.
ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"
- Jeśli któryś z klubów nie spłaci zobowiązań, a pojedzie, to nie wiem, w jakim kierunku pójdzie żużel. Za rok mogą pojawić się kolejne kluby, który użyją argumentu, że przecież pozwolono Stali Gorzów czy Unii Tarnów, a nam nie. To się nigdy nie skończy. Jedynym ratunkiem dla obu klubów powinna być zatem spłata zobowiązań - zaznacza.
Niewykluczone, że jedyną szansą dla Stali jest obecnie zaangażowanie miasta. Gajewski nie wyobraża sobie jednak, żeby prezydent zdecydował się na spłatę tak ogromnych zobowiązań.
- Bardzo wiele pieniędzy, które trafiają do sportu, jest mocno uzależnionych od sympatii i relacji politycznych. Tak dzieje się w samorządach i w przypadku dostępu do Spółek Skarbu Państwa. Teraz słyszę, że w ratowanie Stali ma zaangażować się prezydent miasta. W mojej ocenie to byłaby bardzo niebezpieczna gra, bo za chwilę w kolejce mogą ustawić się kolejne kluby z Gorzowa, które będą oczekiwać zwiększenia finansowania. Rozumiem, że Stal to duża wartość, ale pewne granice nie powinny być naginane, bo ktoś się za bardzo rozpędził w kwestiach finansowych - tłumaczy.
Jeśli Stal nie otrzyma licencji na jazdę w PGE Ekstralidze, to w elicie może pozostać tegoroczny spadkowicz, a więc Fogo Unia. Były menedżer nie ma wątpliwości, że klub z Leszna powinien podjąć wyzwanie. - W tym składzie, którym obecnie dysponują, szanse byłyby 50 na 50. Mogliby się utrzymać, ale nie byliby żadnym pewniakiem. To byłaby zatem jazda na krawędzi. Z drugiej strony brak licencji dla Stali będzie oznaczać, że na nowo otworzy się okres transferowy. Tacy zawodnicy jak Martin Vaculik czy Anders Thomsen znowu trafią na rynek. W przypadku pozyskania jednego z nich ekipa z Leszna dysponowałaby naprawdę ciekawym składem, który byłby groźny dla każdego - podsumowuje ekspert WP SportoweFakty.