Dla pasji porzucił studia. Z pomocą Polaka chciał podążać śladami swojego utalentowanego rodaka

WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak (małe zdjęcie), Michał Krupa (duże) / Na zdjęciu: Patrik Buri
WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak (małe zdjęcie), Michał Krupa (duże) / Na zdjęciu: Patrik Buri

Jeszcze kilka lat temu marzył o tym, by iść śladami Martina Vaculika i kiedyś z duma reprezentować Słowację na arenie międzynarodowej. Kariera jednak nie potoczyła się tak, jakby sam tego oczekiwał.

W ubiegłym roku Martin Vaculik po raz pierwszy w swojej karierze sięgnął po medal indywidualnych mistrzostw świata. Była to także premierowa zdobycz w cyklu Grand Prix dla słowackiego żużla. I choć długo pozostawał w cieniu swojej żony, to niewątpliwie 34-latek jest wzorem do naśladowania w swojej ojczyźnie. I nieważne, czy masz 13 lat, 18, czy 30. Każdy chce być jak Vaculik.

Podobnie było z Patrikiem Burim. Wtorkowy solenizant od zawsze miał zamiłowanie do prędkości i adrenaliny. Od małego chłopaka pociągały go wyzwania i dynamika czarnego sportu. W 2011 roku po raz pierwszy pojawił się na torze w Żarnowicy. Choć droga była trudna, bez wahania rzucił się w wir treningów, licząc na rozwój w nowo powstałej szkółce. Marzył o wielkich sukcesach.

- Rodzice nie mieli pieniędzy na to, by mnie wspierać finansowo, ale mocno trzymali za mnie kciuki. Miałem wielkie szczęście, gdyż wraz ze startem mojej kariery powstał Speedway Club Żarnowica. Klub reaktywował szkółkę żużlową i dostałem szansę, by móc się zaprezentować. Po drodze było trochę upadków, ale jak widać jestem cały - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Wróbel, Kołodziej i Cegielski

W latach swojej kariery Buri borykał się z problemem braku sponsorów, co w małej Żarnowicy było normą. Konieczność łączenia pracy zawodowej z treningami stała się dla niego codziennością. Mimo to znalazł pomocną dłoń, umożliwiającą dalszy rozwój na torze. - Żużel zajmuje sporo czasu i wymaga poświęceń - mówił w jednym z wywiadów, podkreślając, że wsparcie tej firmy było kluczowe. Z powodu braku pieniędzy musiał porzucić studia i pójść do pracy

Podczas swojej kariery Buri korzystał z pomocy doświadczonych zawodników. Współpraca ze Stanisławem Burzą i Krzysztofem Capem miała dla niego ogromne znaczenie. Burza, jako jego mentor i trener, często wskazywał na elementy techniczne, które Buri powinien poprawić.

Zdarzyło się nawet, że tarnowianin wystartował na jego motocyklu w zawodach na Ukrainie, wygrywając bieg i udowadniając potencjał sprzętu Buriego. - To dało mi potężnego kopa - mówił, dodając, że to dodawało mu pewności siebie.

Patrik Buri (drugi z prawej)
Patrik Buri (drugi z prawej)

Niestety dla Słowaka, ale nie omijały go upadki i poważne urazy. W 2018 roku zaliczył koszmarną kraksę z Janem Pintarem w austriackim Mureck. Obaj z poważnymi urazami zostali przetransportowani helikopterami do szpitala w Grazu. Lekarze podejrzewali, że u obu żużlowców doszło do obrażeń wewnętrznych. Buri wskutek wypadku doznał otwartego złamania jednej z kostek.

Tu się rozpoczęły problemy Buriego z ubezpieczycielem, który nie chciał zwrócić mu kosztów leczenia, wobec czego 23-latek został przeniesiony do Bańskiej Bystrzycy. Słowak wrócił do ścigania, ale bez większych sukcesów i wraz z końcem 2022 roku postanowił odwiesić kevlar na kołek.

W polskiej lidze tylko raz było mu dane parafować kontrakt. W 2018 roku związał się z Polonią Bydgoszcz, ale swojej szansy w drugoligowych rozgrywkach nie otrzymał.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty