W piątek (29 listopada) w brytyjskim parlamencie odbędzie się drugie czytanie projektu ustawy, który ma zalegalizować tzw. wspomagane umieranie. O to rozwiązanie walczą osoby zmagające się z poważnymi chorobami, dla których ogromny ból jest codziennością. W tym gronie znajduje się dziennikarka Sophie Blake, która przez lata pracowała przy transmisjach żużlowych i była partnerką Scotta Nichollsa.
Brytyjczycy wprowadzą wspomagane umieranie?
- Moim ostatnim życzeniem jest, aby rodzina nie widziała mojego cierpienia - mówi Blake, która stała się jedną z twarzy kampanii "Godne umieranie" ("Dignity in Dying"). Brytyjka znajduje się w czwartym stadium raka. Już wcześniej zmagała się z nowotworem piersi. Jest uczulona na opioidy, więc nie może przyjmować silnych leków.
W przypadku Blake choroba rozprzestrzeniła się z piersi na płuca, wątrobę, kości miednicy, węzły chłonne jamy brzusznej oraz skórę. Lekarze dali jej trzy-cztery lata życia. - Nie chcę cierpieć. Jeśli mam wcześniej umrzeć, to chcę przejąć kontrolę nad śmiercią na ostatnim etapie życia - zaznaczyła w rozmowie ze Sky News.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
Zdaniem Blake, uchwalenie nowego prawa da cierpiącym kontrolę nad własnym losem. Nazywa je "polisą ubezpieczeniową", z której zamierza skorzystać. - To powinien być mój wybór, czy mogę godnie umrzeć - podkreśla 52-latka.
Temat wywołuje ogromne kontrowersje w Wielkiej Brytanii. Zdaniem części społeczeństwa, nowe przepisy mogą otworzyć puszkę Pandory i prowadzić do masowej eutanazji. Projekt ustawy, nad którym parlamentarzyści będą debatować w piątek, jest jednak dość rygorystyczny. Zakłada, że aby skorzystać z wspomaganego umierania, trzeba będzie najpierw przejść przez odpowiedni proces.
Podstawowy warunek - choremu musi pozostać mniej niż sześć miesięcy życia. Dwóch niezależnych lekarzy będzie też oceniać jego zdolność umysłową. Ich zadaniem będzie wydanie opinii, czy chcący skorzystać z wspomaganego umierania jest świadom konsekwencji swojej decyzji. Taka osoba będzie też musiała samodzielnie zaaplikować sobie lek prowadzący do zgonu, a cały proces będzie musiał zaakceptować sędzia Sądu Najwyższego.
Premierzy Wielkiej Brytanii mają głos
Przeciwny projektowi ustawy jest Gordon Brown. Były premier Wielkiej Brytanii stwierdził, że nawet jeśli nowe prawo ma dobre intencje, to "nawet jeśli nieświadomie zmieni stosunek społeczeństwa do osób starszych, poważnie chorych i niepełnosprawnych". Polityk w felietonie dla "The Guardian" nawiązał też do własnych doświadczeń - jego córka Jennifer zmagała się ze śmiertelną chorobą w 2001 roku.
"Tamte doświadczenia nie przekonały mnie do wspomaganego umierania, wręcz przeciwnie, przekonały mnie do wartości i konieczności sprawowania należytej opieki nad bliskim aż do końca ich życia" - napisał polityk związany z Partią Pracy.
To kolejne podejście Brytyjczyków do uchwalenia kontrowersyjnych przepisów. Poprzednia próba miała miejsce w 2015 roku, gdy premierem był David Cameron. Wówczas był on przeciwnikiem wspomaganego umierania. Po dekadzie jednak zmienił zdanie. "Moim głównym zmartwieniem zawsze była obawa, że osoby bezbronne mogą zostać zmuszone do przyspieszenia własnej śmierci" - wyjaśnił w ostatnich dniach w tekście dla "The Times".
Cameron zmienił zdanie, gdyż w jego opinii nowa ustawa "czerpie z rozwiązań, które sprawdziły się w innych miejscach na świecie" i jest "mocno zabezpieczona". "Ustawa jasno, nawet w tytule, mówi, że dotyczy wyłącznie 'nieuleczalnie chorych'. Wyklucza choroby psychiczne i niepełnosprawność jako kwalifikację do 'wspomagania śmierci'" - dodał polityk Partii Konserwatywnej.
Poparcie dla projektu zapowiedział też urzędujący premier - Keir Starmer. W trakcie piątkowego głosowania nie będzie obowiązywać dyscyplina partyjna. Gdy w 2015 roku temat pojawił się w parlamencie po raz pierwszy, zwolennicy wspomaganego umierania przegrali 118 do 330. Od tego czasu układ izby mocno się zmienił - pojawiło się sporo młodszych polityków.
Wątpliwości wokół ustawy
Sondaż przeprowadzony przez firmę Opinium na grupie 10 tys. osób na potrzeby kampanii "Godne umieranie" wykazał, że 75 proc. badanych popiera projekt ustawy, a tylko 14 proc. jest przeciwnych. W innym badaniu Ipsosa ujawniono, że 66 proc. respondentów uważa, że wsparcie lekarza w procesie zakończenie życia powinno być legalne. 16 proc. jest odmiennego zdania.
Dość rygorystyczne zapisy ustawy mogą zapchać brytyjskie sądy, przed czym ostrzega prof. Julian Hughes z Bristol Medical School. - W tej chwili w wydziale rodzinnym jest 19 sędziów, którzy w ciągu roku mają 19 tys. godzin rozpraw. Po wprowadzeniu nowych przepisów trzeba będzie zapewnić dodatkowe 34 tys. Nie powinniśmy oszukiwać samych siebie i myśleć, że nie będzie rodzin, które byłyby zainteresowane otrzymaniem spadku, zamiast wydawaniem pieniędzy na opiekę nad starszym członkiem rodziny. Szybko możemy stać się społeczeństwem, w którym samobójstwo stanie się normą - powiedział w Sky News.
Swój sprzeciw wyrazili też lobbyści powiązani z Kościołem. W ostatnich tygodniach na Wyspach ruszyło kilka kampanii, które mają sprawiać wrażenie oddolnych i niezależnych. "Nigdy nie pozbawimy życia naszych pacjentów - nawet na ich prośbę" - napisała grupa lekarzy w liście do premiera Starmera. "The Guardian" ujawnił jednak, że akcje są koordynowane i opłacane przez środowiska katolickie.
"Bardzo szanuję prawo każdego do praktykowania swojej wiary, ale religijni przeciwnicy wspomaganego umierania powinni być transparentni i nie kryć się za zasłoną dymną" - napisała w serwisie X Sophie Blake, nawiązując do kontrowersji wynikających z faktu, że wspomniane organizacje nie chcą ujawnić źródeł finansowania.
Dziennikarka od początku swojej walki musi się zmagać z hejtem w mediach społecznościowych. Część internautów nie rozumie jej decyzji. Ostatnio jeden z użytkowników X nazwał ja "p****ą egoistką". "Chciałabym mieć wybór, aby nie cierpieć na ostatnim etapie życia, gdy ból stanie się nie do zniesienia. Zwłaszcza że mam alergię na leki przeciwbólowe. Moja córka i bliscy w pełni to akceptują, bo straciliśmy już członków rodziny z powodu nowotworów. Widzieliśmy, jak straszny może być rak w ostatnim stadium" - odpisała Blake swojemu krytykowi.
"Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała skorzystać z tego prawa, bo opieka paliatywna będzie na tyle dobra. Jednak przyniesie mi to komfort i spokój ducha, jeśli będę wiedziała, że istnieje rozwiązanie na wszelki wypadek" - dodała.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty