Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty: Ostatnie miesiące były jednymi z najcięższych w pana życiu?
Mikołaj Frankiewicz, prezes Speedway Kraków: Myślę, że to była jedna z najtrudniejszych misji życiowych. Przez poprzedników krakowski żużel ma słabą reputację. Razem z członkami zarządu i dyrektorem klubu odbyliśmy prawie 300 spotkań ze sponsorami. W 90 procentach było to tłumaczenie się i próba udowodnienia, że nie jesteśmy powiązani z poprzednim podmiotem.
Pierwszy sezon będzie bardziej "rozgrzewkowy"?
Jeśli przystępuje się do rozgrywek ligowych, nie można powiedzieć, że to rok na przejechanie, ponieważ traciłoby to sens. Sport jest po to, żeby wygrywać. Będziemy mieli skład z mieszanką różnego doświadczenia oraz charakteru. Myślę, że zaskoczy on nie jedną drużynę, szczególnie na własnym torze.
Aktualnie zresztą jest on przebudowywany. Na koniec sezonu 2024 została dosypana glina. Dlatego tak naprawdę na początku kolejnego nikt nie będzie znał tego owalu. Została też zmieniona geometria, nawierzchnia czy kąty. Chcemy stworzyć atut własnego toru i zaskoczyć niejednego rywala.
Co zakłada wasz pięcioletni plan, o którym powiedzieliście w trakcie konferencji prasowej?
Jest on stworzony we współpracy z miastem. Przewiduje wykonywane na bieżąco remonty stadionu, aby dostosować go do warunków ekstraligowych. Po pierwszym sezonie będą już czynione początkowe inwestycje. Zgłaszaliśmy, że najpierw potrzeba odwodnienia liniowego, na co miasto przystało. Nie ukrywam, że w 2026 roku chcielibyśmy wywalczyć awans do Metalkas 2. Ekstraligi. Z tym wiąże się również wybudowanie nowego oświetlenia czy przebudowa parku maszyn. W przeciągu pięciu lat będziemy starali się awansować do PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak
To prawda, że część firm czeka na sezon, aby podjąć z wami rozmowy?
Będąc przedsiębiorcą, nie dziwię się im. Faktycznie dużo firm czekało, aż ogłosimy udział w Krajowej Lidze Żużlowej. Nie ukrywam, że w ciągu 24 godzin po konferencji odezwało się aż sześć nowych, z którymi wcześniej nawet nie rozmawialiśmy. Niestety przez wcześniejsze zamieszanie z obiektem, sprawy trochę się pokomplikowały.
To nieporozumienie było związane z Wandą, ale piłkarską?
Zrodziło się kilka rzeczy, które były niezgodne z zapisami umów. Miasto jednak stanęło na wysokości zadania. Bardzo pomogli nam wiceprezydent Łukasz Sęk, który jest odpowiedzialny za sport oraz dyrektor Zarządu Infrastruktury Sportowej Tomasz Marzec. W ostatnim czasie odbyło się kilka spotkań z przedstawicielami Wandy. Obie strony musiały zejść z pewnych oczekiwań i doszliśmy do porozumienia. Jest ono spisane do czerwca, dzięki czemu swobodnie możemy użytkować obiekt. Mamy zapewnienia z miasta, że do końca sezonu nie będzie problemu z dostępnością do stadionu. Aczkolwiek ten kłopot również trzeba będzie w późniejszym czasie rozwiązać.
Krzysztof Cegielski starał się was wspierać?
Tak, pomógł nam w kontaktach z Ireneuszem Igielskim. Jestem z Krzysztofem w stałym kontakcie i zawsze nam pomoże dobrym telefonem.
Skąd decyzja o zostaniu prezesem klubu i reaktywacji żużla?
Tak naprawdę przez całe życie jestem przy "czarnym sporcie". Byłem też toromistrzem. Wspólnie z Cellfast Wilkami udało się awansować do PGE Ekstraligi, a z Texom Stalą z Krajowej Ligi Żużlowej do Metalkas 2. Ekstraligi. Wcześniej pełniłem kilka funkcji w poprzednim podmiocie z Krakowa. Tak naprawdę trudno znaleźć w mieście kogoś, kto chciałby podjąć ten temat. Razem z Adamem Weigelem i Pawłem Piskorzem postanowiliśmy, że ruszymy z tym klubem. Chłopaki zaproponowali, żebym został prezesem i tak się stało.
Po tej sytuacji z Texom Stalą nie ma żadnych nieporozumień z Pawłem Piskorzem?
Oficjalnie zrezygnował on z funkcji członka zarządu, lecz jest współwłaścicielem klubu. Nie chcieliśmy robić konfliktowej sytuacji. Jednakże Paweł cały czas nas wspiera.
Wcześniej wspomniał pan, że sam jest przedsiębiorcą. Czyli to nie jest, tak że toromistrz został prezesem klubu?
Nawet bez jazdy w lidze trzeba zadbać o stadion. Łączny koszt utrzymania takiego obiektu wynosi około 250 tysięcy złotych. Także ja, Adam i Paweł musieliśmy z własnej kieszeni dorzucić pieniądze, więc coś tam gotówki jednak mam. Jako prezes spółki odpowiadam za nią własnym majątkiem.
W klubie zostanie zatrudniony toromistrz czy będzie pan chciał się sam tym zająć?
Niestety nie wystarczy na to czasu, chociaż lubię to robić. Zawsze mogę doradzić, ale na pewno nie będzie wchodził w kompetencje toromistrza.
Skąd pomysł na stworzenie stanowiska dyrektora klubu i nominację Tomasza Noska, który nie jest znany w żużlowym środowisku.
Chcemy wprowadzić nowe standardy. Mamy już ułożone struktury. Są osoby odpowiedzialne, chociażby za marketing i reklamę. Nie będę ukrywał, że nie chcemy zostać w KLŻ na wiele lat. Mamy zamiar jak najszybciej awansować szczebel wyżej i być już na to przygotowanym.
Jeśli chodzi o Tomasza, pochodzi on z Tarnowa i mieszkał tam przez wiele lat, więc jest wychowany na żużlu. Posiada doświadczenie. Być może wiele osób nie zna go z pracy w żużlu, lecz w Krakowie jest znany, jako osoba działająca społecznie przy różnych projektach.
W nazwie klubu pojawi się sponsor tytularny?
Na ten temat będę mógł powiedzieć więcej po Nowym Roku. Jest to oczywiście kwestia planowania budżetów.
Jak będzie wyglądała formacja młodzieżowa drużyny?
Nie jest tajemnicą, że będzie u nas jeździł Miłosz Duda. Mamy opcje wykupu go po sezonie 2025.
Aczkolwiek tych juniorów musi być więcej.
Będziemy się posiłkowali zawodnikami z pobliskich klubów. Na pierwszy egzamin licencyjny w 2025 roku zostanie wysłany Jakub Juda, a jego brat Jan w późniejszym czasie, gdyż w maju skończy 15 lat. Myślę, że za kilka miesięcy będziemy posiadali swoich dwóch pierwszych wychowanków.
Sztab szkoleniowy zostanie poszerzony?
Zespół będzie prowadził Adam Weigel. Jest on też członkiem zarządu klubu. Próbujemy jeszcze ściągnąć doświadczonego kierownika drużyny, który wesprze Adama. Na razie prowadzimy negocjacje z kilkoma osobami.
Zaprezentowaliście także nowe kevlary, które zostały przyjęte pozytywnie.
Chcieliśmy wprowadzić coś odmiennego. Wiadomo, że jest to zrzut na ekranie. Jestem pewny, że w realu będą one wyglądały dużo lepiej. Te kolory, które są na monitorze, będą się delikatnie różniły. Pojawiały się głosy, że jest tam zielony kolor, ale tak naprawdę to neonowy żółty.
Rozmawiał Mateusz Kmiecik, WP SportoweFakty