Żużel. Prezesi zawiązali pakt, bo chcą oszczędzić. Zamiast tego będą kolejne podwyżki?

WP SportoweFakty / Michał Chęć /  Na zdjęciu: Bartosz Bańbor, Kevin Małkiewicz
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Bańbor, Kevin Małkiewicz

KS Apator Toruń i Orlen Oil Motor Lublin chcą likwidacji U24 Ekstraligi. Pomysł może poprzeć większość prezesów. – Zamiast oszczędności będą kolejne podwyżki. To zły ruch - twierdzi Mariusz Staszewski z Arged Malesy Ostrów.

O reformie rozmawiano podczas ostatniego spotkania prezesów. Większość klubów deklaruje, że wydaje na rozgrywki duże pieniądze, trybuny podczas wtorkowych meczów świecą pustkami, a poza tym liga nie generuje nowych talentów. Z takim stanowiskiem nie zgadza się trener Arged Malesy Ostrów Mariusz Staszewski. Jego klub przez dwa sezon uczestniczył w U24 Ekstralidze.

- To nie jest dobry ruch. Jestem zwolennikiem wycofania się z zawodnika U24, bo to realnie obniżyłoby koszty klubów, ale ta liga miała naprawdę pozytywny wpływ na młodych żużlowców. Zawsze patrzę pod kątem polskich juniorów, a oni mieli więcej jazdy. Dostawali dodatkowe rozgrywki, na wyższym poziomie niż DMPJ, ponieważ startowało tam wielu nieco starszych obcokrajowców. Poza tym im więcej jeździ młodzież, tym lepiej. Zawodnicy zagraniczni też zyskiwali bardzo dużo. Podpisywali kontrakty, inwestowali w sprzęt i mogli się pokazać - zaznacza trener.

Staszewski zgadza się, że należy szukać oszczędności, ale nie poprzez likwidację U24 Ekstraligi. Trener przedstawił nawet swoje pomysły. - Zrezygnowanie z zawodnika do 24. roku życia i jednego polskiego seniora pomogłoby dużo bardziej. Nie wierzę zresztą w oszczędności z powodu zakończenia funkcjonowania tej ligi. Prezesi nie wydadzą na U24 Ekstraligę, a zamiast tego te pieniądze trafią do żużlowców pierwszego zespołu. A przecież z ich wynagrodzeniami już dawno przebiliśmy sufit. Spodziewam się zatem kolejnych podwyżek - tłumaczy.

Szkoleniowiec Arged Malesy uważa zresztą, że koszty funkcjonowania U24 Ekstraligi wcale nie są takie duże. - Jeździliśmy przez dwa lata, ale trudno mi ocenić koszty w pierwszym sezonie. Niektórzy zawodnicy mieli kontrakty w pierwszej drużynie i jechali tam dodatkowo. Rok później wyniosło nas to w granicach 700 tysięcy złotych. To nie są wielkie pieniądze. Nie wystarczą nawet na podpis pod kontraktem jednego klasowego żużlowca w PGE Ekstralidze - podsumowuje.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców

Źródło artykułu: WP SportoweFakty