Urodzona 6 grudnia 1999 roku Weronika Burlaga (dziś Wiśniewska) od małego uwielbiała żużel. Pokochała męski sport i sama chciała wejść w ten świat. Nie jako fanka, dziennikarka czy fotoreporterka. Chciała być zawodniczką. Rozpoczęła treningi i zdała licencję. To było spełnienie marzeń.
- Zdanie licencji to już jest osiągnięcie jednego z moich celów. Na tym jednak nie chcę poprzestać. Kolejny mój plan to jazda w zawodach młodzieżowych. Nie ukrywajmy, że muszę dużo trenować, by dorównać chłopakom. Na razie jestem w tyle. Mam nadzieję, że jeżeli nadal będę w to wkładać tyle serca, ile wkładałam do tej pory, to może uda się osiągać kolejne cele - powiedziała zawodniczka po zdaniu egzaminu na licencję.
Jej krótka przygoda z żużlem nie była usłana różami. Gdy przygotowywała się do licencji, to okazało się, że tłumik w jej motocyklu nie ma ważnej homologacji, a inne części nie są takie, jak trzeba. Dopiero wtedy, gdy udało jej się skompletować motocykl, to pojechała na egzamin.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
Musiała jednak oddać części i został jej silnik, część ramy i obszycia. W takich okolicznościach trudno było marzyć o startach. Ale ambitna zawodniczka dopięła swego i w 2018 roku startowała w rozgrywkach młodzieżowych.
W kwietniu 2018 roku zaliczyła groźny upadek podczas zawodów juniorskich w Gnieźnie. Po tej kraksie nie wykryto u niej złamań. To była błędna diagnoza medyków, bo po ponad 3 tygodniach okazało się, że ma złamaną łopatkę. Ból nie ustępował i zdecydowała się pójść do innego lekarza.
- Lekarz chciał być pewien, dlatego wysłał mnie na tomograf komputerowy, który to potwierdził. Niedawno wznowiłam treningi sprawnościowe, by wrócić do dawnej formy, dobrze mi to idzie, choć cała prawa ręka nadal jest słabsza, ale cóż trzeba zagryźć zęby i do przodu - mówiła wtedy zawodniczka
Do kraksy doszło podczas pierwszej rundy zawodów z cyklu Nice Cup. Zawodniczka zmierzała po dwa punkty, ale na ostatnim łuku została zaatakowana i z dużą prędkością uderzyła w bandę. To były jej pierwsze zawody. Chciał ją wyprzedzić Dawid Jona. Burlaga starała się uniknąć zderzenia z rywalem.
Później nie miała już wiele okazji do jazdy. Postawiła na naukę i przygotowania do egzaminu maturalnego. Ostatecznie na tor nie wróciła.
- Nie przymuszamy Weroniki do treningów. Do tej pory nie wyraziła chęci do powrotu na tor. Oczywiście, ma taką szansę do końca sezonu, ale sądzę, że raczej zakończy karierę. Nie uważam, by po takiej przerwie chciała jeszcze wrócić do ścigania - przyznał ówczesny menedżer Startu Gniezno, Rafael Wojciechowski.
Dziś 25-latka jest już po ślubie i prowadzi studio fotografii.