Przemysław Pawlicki doznał poważnego złamania obojczyka podczas bydgoskiej rundy SEC i pauzował przez ostatnie cztery tygodnie. Jeden z liderów Stelmet Falubazu Zielona Góra wrócił na tor akurat na bardzo trudne spotkanie przeciwko mistrzom Polski. Piątkowy mecz okazał się brutalną weryfikacją dla zespołu Piotra Protasiewicza. Pokazał również, że wychowanek leszczyńskiej Unii wciąż trochę brakuje do dyspozycji sprzed kontuzji.
- Powoli wracam. Na razie ciężko powiedzieć, żebym czuł taki komfort, by bez bólu zjeżdżać do parkingu. Podczas wyścigu o tym nie myślę, ale to są takie ułamki sekund. Brakuje mi trochę pewności. Wiem, że ten obojczyk nie jest jeszcze na tyle zrośnięty, żebym mógł sobie pozwolić na upadek, ale przede wszystkim dobrze, że po czterech tygodniach wsiadłem na motocykl - przyznał Pawlicki w pomeczowej mixzonie na antenie Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hansen i Kanclerz
Porażka w Lublinie była wkalkulowana. Trudno było zakładać zwycięstwo na terenie mistrza Polski, ale wynik 63:27 jest wyjątkowo bolesny. Falubaz nie istniał w tym meczu, co nie napawa optymizmem przed fazą play-down PGE Ekstraligi, w której zespół z Zielonej Góry będzie musiał walczyć o utrzymanie.
- Lublin jest tak specyficznym torem, że przede wszystkim trzeba znaleźć odpowiednią jednostkę napędową. To nie jest tor w Zielonej Górze, dlatego nie ma sensu porównywać tych warunków. Nie trafiliśmy z ustawieniami od samego początku. Nie sugerowałbym się tym spotkaniem. Ja nie jestem w pełni zdrowy, Jarek nie trafiony do końca ze sprzętem. Myślę, że u siebie będziemy radzić sobie znacznie lepiej, więc podchodziłbym do tego spokojnie. Na pewno mocno przepracujemy ten czas - zaznaczył żużlowiec Falubazu.
W zupełnie innych nastrojach po meczu byli gospodarze, którym wszystko układało się po myśli. Choć Mateusz Cierniak w pomeczowej mixzonie mieszanej przyznał, że ma pewien problem podczas domowych spotkań.
- Zawsze w pierwszych biegach w Lublinie czuję się jak na obcym torze. Łatwiej wchodzę w mecze wyjazdowe. Początek u siebie zawsze jest dla mnie zagadką. Jeden mecz - coś działa. W kolejnym - już nie i trochę się z tym męczę. Zazwyczaj później jest lepiej. Z Zieloną Górą też coś znalazłem i to poszło. To ostatnie zwycięstwo było już naprawdę pewne, z którego byłem bardzo zadowolony - powiedział zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin.
Warto przypomnieć, że w sobotę Cierniaka czekają bardzo ważne zawody w Holsted. W Danii powalczy o awans do cyklu Grand Prix.