Patryk Dudek był liderem PRES Grupy Deweloperska Toruń w finale PGE Ekstraligi na torze w Lublinie. Choć zdobył 12 punktów i dwa bonusy, to nie był to dla niego łatwy wieczór. Przy Alejach Zygmuntowskich dwukrotnie zapoznawał się z owalem i serca torunian zadrżały, szczególnie przy pierwszej kraksie, gdy ten od razu chwycił się za nadgarstek.
- Coś jest nie tak z dłonią, jednak nie aż tak bardzo. Po drugim upadku zastanawiałem się, czy w weekend grali w kręgle i cały czas celują w jedynkę. Jednak rozmawiałem z Dominikiem o tym, że go podbiło - mówił Dudek na antenie Canal+.
ZOBACZ WIDEO "Nie jestem zwolennikiem zagłaskiwania juniorów". Ekspert stanowczo o nowym regulaminie
W studiu rozgorzała dyskusja o pierwszym upadku Dudka. Sędzia dał mu szansę jazdy w powtórce, a nie zgadzał się z tym Marek Cieślak. Świeżo upieczony Drużynowy Mistrz Polski przyznał, że musiał "zawracać" i zjechać do krawężnika. Wiedział jednak, że ten, który tam jedzie będzie musiał się też wynieść. Doszło do kontaktu i upadku Dudka.
Dla Dudka był to wyjątkowy wieczór. - Czuję, że walczyłem o ten złoty medal, bo w sumie dawno w finale nie jechałem. Super było poczuć ten dreszczyk, którego... nie miałem, bo byłem w sumie spokojny. Po pierwszym biegu nie byłem zadowolony ze sprzętu, ale finalnie wyszło ekstra - dodał.
Zawodnik PRES Grupa Deweloperska Toruń nie ukrywał, że w jego przypadku była rotacja sprzętem, bo raz jeden motocykl spisywał się lepiej z wewnętrznych pól, a w innym biegu drugi z zewnętrznych. Później już to tak nie odgrywało roli.
Dla Dudka to kolejny medal złotego koloru w ostatnim czasie. Wygrał wcześniej Indywidualne Mistrzostwa Polski i cykl TAURON SEC. - Na pewno jest to dobry sezon, który wciąż trwa, bo jeszcze jadę za tydzień w Speedway of Nations. Ciśniemy dalej i oby tak też było w przyszłym roku - komentował.