Minusy przyznaje Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty:
- Chyba nikt nie spodziewał się, że błąd negocjacyjny Jakuba Kępy z 2022 roku może zakończyć mistrzowską serię klubu w... 2025 roku. Przypomnijmy, że w trakcie sezonu 2022 Kępa najpierw dogadał się Michelsenem, ale nie podpisał dokumentów, a gdy wrócił z wakacji w USA, to okazało się, że żużlowiec zorientował się w cenach na rynku i poprosił o podwyżkę. Prezes Orlen Oil Motoru Lublin nie chciał o tym słyszeć, a lider Motoru chwilę później podpisał porozumienie z Włókniarzem Częstochowa, które gwarantowało mu 1,1 mln złotych za podpis na kontrakcie i 10 tysięcy złotych za punkt. Lublinianie chwilę później zdali sobie sprawę z błędu, ale na powrót Michelsena do rozmów było za późno.
W niedzielę to właśnie Michelsen odniósł indywidualne zwycięstwo w 14. biegu, które ostatecznie przypieczętowało sukces PRES Grupy Deweloperskiej Toruń. W tym sezonie Kępa również dał się ograć władzom innych klubów. Jeszcze przed początkiem sezonu, z nowym pracodawcą dogadał się Dominik Kubera, a kilkanaście tygodni później umowę w Gorzowie Wlkp. podpisał Jack Holder, a w Bydgoszczy Wiktor Przyjemski. "Efekty" tych porażek prezesa Motoru poznamy za rok, a słowa o tym, że Motor wcale nie powinien być słabszy w 2026 roku należy postrzegać jedynie jako pudrowanie rzeczywistości. O ile za dwóch seniorów udało się znaleźć zastępstwo, to już brak najlepszego młodzieżowca będzie dostrzegalny. Przewodniczący Rady Nadzorczej Apatora, Adam Krużyński przyznał ostatnio, że za rok Motoru nie będzie - jego zdaniem - w finale PGE Ekstraligi, a drużyna zakończy przyszłoroczne zmagania na trzecim miejscu. Patrząc na siłę drużyn pozostałych drużyn, to i tak wydaje się optymistyczny scenariusz.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
- Fani Orlen Oil Motoru Lublin przez lata byli stawiani jako przykład dla fanów innych drużyn, ale to już przeszłość, a z zachowania po niedzielnym finale będą musieli się tłumaczyć jeszcze długo. Podczas ceremonii dekoracji mistrzów Polski, praktycznie każdy zawodnik PRES Toruń usłyszał głośne gwizdy. Trudno było zrozumieć rzeczywiste powody takiego zachowania lublinian. Gwizdy być może byłyby jeszcze możliwe do wytłumaczenia, gdyby usłyszał je jedynie zamieszany w dwie kontrowersje torowe, Patryk Dudek. Złość fanów Motoru skierowana była jednak w całą drużynę z Torunia, co po wyjątkowo ciekawej rywalizacji finałowej wydawało się mocno nie ma miejscu. Na taki finał czekaliśmy od dawna, a bohaterom tych zmagań na koniec należały się po prostu wyrazy uznania.
- Szymon Woźniak po raz kolejny w tym sezonie udowodnił, że nie nadaje się do roli lidera drużyny walczącej o awans do PGE Ekstraligi. Po słabszych momentach w finale z Fogo Unią Leszno, tym razem w pierwszym meczu barażowym przeciwko Gezet Stali Gorzów zdobył zaledwie pięć punktów, pokonując przy tym... trzech rywali (Martina Vaculika, Oskara Palucha i Huberta Jabłońskiego). W biegach z jego udziałem bydgoszczanie mieli bilans -6. Z takim liderem trudno marzyć o powrocie do elity. Postawa zawodnika sprawia, że w sporze z Tomaszem Bajerskim to szkoleniowiec zyskuje dodatkowe punkty.
Plusy przyznaje Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty:
+ Najlepszy trener w Polsce. Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że to miano obecnie należy do Piotra Barona. W dwa lata udało mu się stworzyć drużynę, która najpierw sięgnęła po brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski, a w tym sezonie po tytuł, pokonując dominujący od kilku lat Orlen Oil Motor Lublin. I to składem, który teoretycznie wcale nie był najsilniejszy w PGE Ekstralidze.
Gdy przychodził do Torunia, wszyscy wiedzieli, że jego misją jest zbudowanie zespołu. W klubie chcieli w końcu sięgnąć po złoto, którego przecież brakowało od 2008 roku. Mało osób spodziewało się, że jednak uda się to już teraz. Oczywiście, bardzo pomogła fenomenalna forma Patryka Dudka. Odbudował się Mikkel Michelsen, na wysokim poziomie jechał Emil Sajfutdinow, a przebłyski miewał Jan Kvech. Ktoś może uznać, że tytuł jest zasługą żużlowców. Inni z kolei stwierdzą, że pomógł szkoleniowiec.
Nie można jeszcze zapominać o młodzieżowcach, którzy w finale mocno wsparli swoją drużynę. Co prawda, punktów koło ich nazwisk nie jest wcale tak dużo, ale praca, jaką wykonywali, chociażby na pierwszym łuku, była bezcenna. Dodatkowo Baron nie bał się odstawić od składu Krzysztofa Lewandowskiego i wstawić w jego miejsce 16-letniego Mikołaja Duchińskiego. A ten w nagrodę w pierwszym meczu pokonał Mateusza Cierniaka oraz Wiktora Przyjemskiego.
Do tego dochodzi kapitalne przygotowanie nawierzchni na Motoarenie, dzięki czemu w sezonie 2025 byliśmy świadkami wielkich widowisk w Toruniu. Atmosfera w drużynie także wydaje się wyśmienita. 51-latek popisał się również zmysłem taktycznym, a rewanż rozegrał wręcz perfekcyjnie i miał wszystko pod kontrolą. Piotr Baron jako trener ma na swoim koncie już pięć złotych medali DMP i wydaje się, że to jeszcze nie koniec.
+ Zbawca Gezet Stali. Wszyscy gorzowscy kibice i działacze klubu powinni teraz pójść do Andersa Thomsena i przeprosić go oraz podziękować na niedzielny występ w Bydgoszczy. Duńczyk w pierwszym barażu wywalczył 19 punktów i tak naprawdę głównie dzięki niemu Stal przegrała z Abramczyk Polonią zaledwie 43:47. Tym samym ekipa z województwa lubuskiego ma całkiem komfortową sytuację przed spotkaniem na własnym obiekcie. A Thomsen i tor w Bydgoszczy wydają się połączeniem idealnym.
+ Objawił nam się przyszły mistrz świata? Maksymilian Pawełczak zanotował debiut ligowy niemal doskonały. 16-letni junior Abramczyk Polonii był niepokonany przez swoje trzy pierwsze wyścigi, przywożąc w tym czasie za plecami, chociażby Martina Vaculika czy Andrzeja Lebiediewa. O tym, że Pawełczak posiada wielki talent, wiedziała cała żużlowa Polska. Aczkolwiek to, jak niesamowitą dojrzałością popisał się, rywalizując z zawodnikami Grand Prix, jest wręcz niewiarygodne. To były zachowania godne najlepszych jeźdźców świata. Jeśli tylko nie wydarzy się nic złego, za kilka lat możemy mieć kolejnego Biało-Czerwonego walczącego o złoto Indywidualnych Mistrzostw Świata.