Śmiało można założyć, że gdyby nie przejęcie klubu przez nowego właściciela, to Krono-Plast Włókniarz Częstochowa raczej nie miałby szans na uzyskanie licencji na kolejny sezon. Klub mógłby się co prawda ratować kredytem, ale nie wiadomo, czy znalazłby się jakikolwiek podmiot, który zgodziłby się być gwarantem jego spłaty. Zwłaszcza że niedawno do ratusza i siedziby Włókniarza weszli funkcjonariusze CBA, którzy badali dokumenty dotyczące finansowania ośrodka z miejskich pieniędzy.
Oficjalnie całkowita suma długów Krono-Plast Włókniarza Częstochowa jest jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic klubu. Nowy właściciel Bartłomiej Januszka przyznał jedynie, że chodzi o mniej niż 10 mln złotych, ale jednocześnie o znaczną kwotę, która wymagała zaangażowanie jego prywatnych oszczędności. Konsekwentnie wypowiedzi na ten temat zaległości odmawia także były właściciel, Michał Świącik.
ZOBACZ WIDEO: "Lubię problemy". To dlatego kupił Włókniarza
- Po uzgodnieniu z byłym właścicielem zdecydowaliśmy, że nie będziemy ujawniać tej kwoty. Była to kwota znaczna. Gorsze, że rozmowy na temat przejęcia klubu dość długo się przeciągały, a przez to kilka spraw nam pouciekało - przyznał Januszka. Takie postawienie sprawy zostało skrytykowane choćby przez legendę klubu Marka Cieślaka, który uważa, że nowy właściciel powinien przejrzyście przedstawić sytuację Włókniarza, jaką został w momencie przejmowania spółki.
Na sześć milionów miały składać się przede wszystkim zaległości wobec zawodników, ale także innych podmiotów. Hojność przy podpisywaniu umów pokazuje choćby przypadek Wiktora Lamparta, który inkasował w Częstochowie 800 tysięcy złotych za podpis na kontrakcie i 8 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt, a do tego 200 tysięcy złotych przyniosły mu starty w Ekstralidze U24. Dobrze był w stanie zarobić także Philip Hellstroem-Baengs, który mimo tego, że od początku był typowany do roli zawodnika oczekującego, to miał otrzymać około 250 tysięcy złotych na przygotowanie do rozgrywek.
Do tej pory nie wszystkie długi Włókniarza zostały spłacone, bo Januszka dał sobie rok na wyprostowanie wszystkich spraw finansowych. Wstępne badanie finansów przeprowadzone przez PGE Ekstraligę potwierdziło jednak, że obecnie częstochowianie nie mają żadnych zaległości licencyjnych i nie powinni mieć żadnych problemów z otrzymaniem licencji.
Ostatnią zagadką jest to, czy klubowi uda się doprowadzić do końca negocjacje transferowe z Jackiem Holderem i Andersem Thomsenem. Wyrwanie, któregokolwiek z nich z Gezet Stali Gorzów odmieniłoby układ sił w PGE Ekstralidze. Szanse na to są jednak małe, bo gorzowianie również nie otrzymali statusu klubu zagrożonego i już od 16 listopada mogą podpisać umowy ze swoimi gwiazdami.