20-latek w zeszłym sezonie był prawdziwym odkryciem i w wielu spotkaniach swoją dobrą dyspozycją przesądzał o zwycięstwach częstochowskiej ekipy. Inauguracyjne spotkanie z bydgoską Polonią zakończyło się "happy endem" dla gospodarzy, a Woffinden do dorobku swojej ekipy dołożył sześć punktów. Po zawodach narzekał nieco na stan toru. - Tor był bardzo dziurawy i niezwykle wymagający dla zawodników. Na pewno warunki torowe przyczyniły się do tego, że popełnialiśmy błędy i było sporo wypadków. Niektórzy zupełnie nie potrafili sobie z nim poradzić. Wygraliśmy jednak to spotkanie i myślę, że był to udany dzień. Nie mam nic przeciwko temu, żeby tor był przyczepny i dziurawy, ale dziury pojawiały się w niewłaściwych miejscach. Powinno być pod bandą, a tworzyły się przy krawężniku i na środku toru przez co było ciężko - przyznaje Woffinden.
Częstochowski zespół mimo skazywania na pożarcie już na inaugurację sprawił niespodziankę i pokazał, że nie zamierza łatwo sprzedawać skóry. Anglik uważa, że ambicja i wola walki powinna być domeną jego drużyny. - Na pewno nie mamy silnego zespołu, ale jesteśmy zespołem, który ma wiele ambicji i chcę wygrywać biegi i liczę, że będzie to dla nas udany sezon - podkreśla.
Talent Woffindena eksplodował w zeszłym roku, a już w sezonie 2010 został rzucony na głęboką wodę i obok startów w rodzimej Elite League, polskiej Ekstralidze i szwedzkiej Elitserien, dostąpił także zaszczytu startów w cyklu Grand Prix, otrzymując stała "dziką kartę". - Jestem na to wszystko przygotowany. Solidnie pracowałem i przygotowywałem się w zimie i powinno być dobrze - dodaje bez cienia wątpliwości.
Debiutancki występ w żużlowej elicie nie wypadł jednak okazale dla jeźdźca z Wysp Brytyjskich. Woffinden w sobotę w Lesznie zapłacił frycowe i wywalczył zaledwie jeden punkt. - Ciężko być zadowolonym. Nie mogłem kompletnie zabrać się ze startu i to był mój problem. Gdybym lepiej wychodził spod taśmy byłoby mi łatwiej. Na dystansie czułem się jednak dobrze. Czułem, że jestem wystarczająco szybki - kończy Woffinden.