Kenneth wybrał najgorszą formę protestu - rozmowa z Markiem Cieślakiem, trenerem Betardu WTS i kadry narodowej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W minioną niedzielę dowodzony przez Marka Cieślaka zespół przegrał minimalnie w Częstochowie. Zawodnicy Betardu WTS do najbliższej kolejki ligowej przystąpią już jednak, jak przyznaje sam trener, wzmocnieni Piotrem Świderskim, który powraca do jazdy po kontuzji. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl "Narodowy" porusza między innymi temat sobotniego półfinału Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów, który odbędzie się w Rawiczu.

Jarosław Handke: W sobotę w Rawiczu odbędzie się półfinał IMEJ. W zawodach tych udział weźmie czwórka Polaków*. Rywali poza Kudriaszowem mają w większości anonimowych, wszyscy nasi powinni więc awansować. Uważa pan podobnie?

Marek Cieślak: Myślę, że tak. Nasi mają lepszą sytuację, dlatego, że lepiej znają ten tor. Ponadto są to przecież dobrzy zawodnicy. Zarówno Pawlicki, Gomólski, Dudek, jak i Musielak to są zawodnicy, którzy już trochę jeżdżą. Odpadnięcie w tych zawodach któregoś z nich byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem.

W Rawiczu w środę padał deszcz i stan ten ma się utrzymywać do piątku. W związku z tym tor na te zawody będzie raczej przyczepny. Trener Zbigniew Jąder mówi, że dla tych młodych zawodników trzeba przygotować tor jak najtwardszy.

- Oczywiście. Nie martwię się na przykład o umiejętności Przemka Pawlickiego czy Patryka Dudka, ale w zawodach jest weźmie udział sporo mało znanych i niedoświadczonych zawodników. Poziom tego turnieju będzie bardzo różny, dlatego lepiej będzie, jeśli tor na te zawody będzie jak najbezpieczniejszy, czyli jak najtwardszy.

Trenerzy Jasek, Jąder i Wardzała zgodnie twierdzą, że absurdem jest to, iż ci juniorzy będą musieli ścigać się na "nowych" tłumikach na krótkim technicznym rawickim torze. Co pan o tym sądzi?

- Moja opinia na ten temat jest znana od dawna. Konstrukcja tych tłumików jest zła, są one po prostu źle zrobione. Powinno to być wycofane. Tłumiki te w mały stopniu zagłuszają te motocykle, wielkiej różnicy naprawdę nie ma. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że najbardziej cierpi na tym silnik, bo temperatura w głowicy jest dużo większa. Motocykl taki traci moc właśnie w tym momencie, kiedy jest ona najbardziej potrzebna.

Zawody w Rawiczu, szczególnie juniorskie, trwają bardzo długu ze względu na dużą liczbę upadków. Co można zrobić, by temu zapobiec? Czy podobny scenariusz przewiduje pan na sobotę?

- Najważniejsze jest to co pan powiedział, czyli żeby warunki torowe były w miarę przyzwoite. Liczę, że tym razem pod względem tego czasu zawodów będzie lepiej.

Przejdźmy do tematów związanych z ligą. Ostatnio prowadzony przez pana Betard WTS przegrał minimalnie w Częstochowie. Panu do tego klubu jest bardzo blisko. Czy sądzi pan, że skazywany przed sezonem na pożarcie Włókniarz ma szansę na utrzymanie w Ekstralidze?

- Włókniarz z nami wygrał, ale my nie jechaliśmy w najsilniejszym składzie, brakowało Kennetha Bjerre. To jest sport, nikogo tu nie można skazywać przed czasem. Wbrew pozorom, Włókniarz ma niezły skład. Jest Holta, Karlsson, odrodzony Davidsson. Do tej trójki brakuje tylko dobrej postawy Woffindena, który gdy wróci do swojej odpowiedniej dyspozycji, to Częstochowa wygra z niejednym zespołem. Ja się straconych punktów w Częstochowie nie wstydzę, chociaż wiem, że były to "nasze punkty".

W niedzielę jechaliście osłabieni brakiem Kennetha Bjerre. Co sądzi pan o zachowaniu Duńczyka, który chciał w jakiś sposób zastrajkować, zaprotestować?

- Wie pan, są różne formy protestu, Kenneth wybrał ten najgorszy. Zostawił kolegów z drużyny, mnie i wrocławskich kibiców "na lodzie". Jeszcze się nie zdarzyło w historii, żeby klub z Wrocławia nie wypłacił komuś pieniędzy. Na pewno były opóźnienia, bo czasy są ciężkie, a problemy finansowe ma wiele klubów. Może nawet za dużo. Zawodnicy jeżdżący w tych drużynach oficjalnie jeszcze nic nie mówią, ale ja wiem, że jest ciężko. Kluby stoją na pewno przed poważnym problemem i muszą zastanowić się co zrobić, by w przyszłości było lepiej.

Tuż po zakończeniu sobotnich zawodów w Rawiczu obejrzy pan z pewnością telewizyjną relację z Grand Prix Danii. Gollob wygrał na Parken w 2008 roku, czy po sobotnim turnieju prześcignie w klasyfikacji GP pana klubowego podopiecznego, K. Bjerre?

- Klubowy podopieczny odpoczywa. A Tomkowi życzę, żeby go przeskoczył i do końca sezonu utrzymał to pierwsze miejsce.

Jak wygląda sytuacja zdrowotna Piotra Świderskiego? Kiedy możliwy jest jego powrót do składu?

- Już w najbliższym meczu, czyli w niedzielę.

Prawdziwą bolączką klubów z wszystkich lig w tym sezonie jest bardzo niska frekwencja. Co jest tego przyczyną?

- Nietypowa wiosna, nietypowe rozgrywki, zbyt wiele meczów odwołanych. Kibice się zrażają, bo być może pojechali gdzieś kilka razy na mecz, a wrócili "z kwitkiem". Jak na tę porę roku, jest bardzo zimno. Ważne jest także to, że choć może nikt o tym głośno nie mówi, to ludzie jednak coraz bardziej liczą pieniążki.

W czwartek w Toruniu odbędzie się finał Mistrzostw Polski Par Klubowych. Kto jest głównym faworytem do zwycięstwa w tych zawodach?

- Myślę, że gospodarze. Ale inne drużyny też mogą trochę "namieszać".

Czy to dobrze, że Jarosław Hampel odpuszcza toruński finał MPPK na rzecz przygotowań do Grand Prix Danii? Przecież za 16 dni w Toruniu odbędzie się następna runda tego cyklu.

- Hampel wie co robi. Zawody te są w czwartek, w piątek trzeba jednak być już w Danii. Na przedzawodowym treningu trzeba się zapoznać z torem i tak dalej. Szkoda jednak, że Jarek nie pojedzie w Toruniu, bo będę na tym turnieju i z chęcią pooglądałbym jego jazdę.

* Rozmowa przeprowadzona w środę, gdy nie było jeszcze wiadome, iż w zawodach tych wystartuje także Mateusz Łukaszewski.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)