Robert Kościecha (Polonia Bydgoszcz): Cały czas szukam i nie mogę znaleźć optymalnych ustawień mojego sprzętu. Jednak muszę coś w końcu zrobić, żeby wrócić do formy z początku roku. Każda porażka trochę psuje nam humor. Mi osobiście jest bardzo smutno, że po raz kolejny nie pojechałem tak, jak chcieliby tego kibice, działacze i ja sam. Jeśli chodzi o tor, to dla każdego jest równy i po prostu musimy się w końcu nauczyć do niego dopasowywać.
Szymon Woźniak (Polonia Bydgoszcz): Nam jako drużynie brakuje wyrównanej formy całego zespołu. Jak jednemu idzie, to inni mają słabszy dzień. Poza tym nie oszukujmy się, jedziemy bardzo osłabieni. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale brakuje nam punktów Emila. Ze swojej postawy jestem zadowolony. W moim ostatnim biegu znalazłem w końcu dobre ustawienia. Musiałem ich szukać, ponieważ wcześniej rozsypał mi się silnik, na którym startowałem w meczu z Betardem Wrocław. W tym miejscu chcę bardzo podziękować mojemu mechanikowi, na którego zawsze mogę liczyć.
Mikołaj Curyło (Polonia Bydgoszcz): W pierwszym biegu za późno zacząłem atakować po zewnętrznej Sławomira Musielaka i w efekcie nie zdobyłem punktu. Poza tym miałem źle przełożony motocykl i zabrakło mocy. Leszczynianie byli od nas szybsi i to jest główna przyczyna porażki. Przez cały mecz wierzyliśmy w zwycięstwo, koledzy bardzo się mobilizowali, ale nie wyszło. Każda porażka trochę nas "dołuje", ale staramy się o tym nie myśleć i chcemy jechać jak najlepiej w kolejnych spotkaniach.
Roman Jankowski (trener Unii Leszno): Tym zwycięstwem realizujmy krok po kroku nasz tegoroczny plan. Wbrew pozorom nie było łatwo, bo ekstraliga jest bardzo wymagająca. Polonia na swoim torze jest zawsze trudnym przeciwnikiem. Dlatego ten mecz był jednym z najtrudniejszych, jakie odjechaliśmy w tym sezonie. Jeśli chodzi o nawierzchnię, to spodziewałem się takiego toru, który od kilku lat się nie zmienia. Z resztą niedawno startowaliśmy w Lidze Juniorów i wtedy był niemal taki sam.
Janusz Kołodziej (Unia Leszno): Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa. Jestem też zadowolony ze swojego występu. Nie wyszedł mi jeden start. Podczas zawodów cały czas zmieniałem ustawienia motocykla i wygrywałem. Natomiast na ten bieg nic nie zmieniłem i przegrałem. Przed 11 biegiem rozmawialiśmy z kolegami i trenerem i stwierdziliśmy, że musimy go co najmniej zremisować. Często, kiedy robi się takie plany "minimum", nic z tego nie wychodzi. Tak było również tym razem. W pewnym momencie nasza przewaga zmalała do sześciu punktów i wiedzieliśmy, że musimy się zmobilizować, żeby wygrać to spotkanie. Na szczęście wszystko poszło po naszej myśli.
Jarosław Hampel (Unia Leszno): Musieliśmy się nieźle natrudzić, żeby wygrać ten mecz. Gospodarze zawsze jeżdżą dobrze na własnym torze, ale nam udało się szybko dostosować do twardej nawierzchni. Jeśli chodzi o mój ostatni pojedynek z Andreasem Jonssonem, nie mam do niego pretensji. Wiem, że to nie był zamierzony atak. Myślę że Andreas nie panował już nad motocyklem. Dobrze, że tak to się skończyło, bo mógł przecież uderzyć w bandę.
Sławomir Musielak (Unia Leszno): Tor nas nie zaskoczył, ponieważ dokładnie takiej nawierzchni się spodziewaliśmy. Było bardzo twardo i sucho. W swoim pierwszym biegu dałem się wyprzedzić Szymonowi Wożniakowi, który był bardzo szybki. Natomiast w drugim starcie obok mnie jechali bardzo doświadczeni zawodnicy. Robiłem co mogłem, ale byli szybsi. Poza tym wyjechałem na tor po długiej przerwie, a nawierzchnia była zupełnie inna, niż w pierwszym biegu. Pod koniec meczu w naszych boksach zrobiło się "gorąco", bo przewaga zmalała do sześciu punktów. Na szczęście wszystko skończyło się dla nas dobrze.
Leszek Blanik (mistrz olimpijski z Pekinu): W tym meczu kibicowałem Polonii Bydgoszcz. Jest mi przykro, że Bydgoszczanie przegrali. Polonistom zabrakło trochę drużynowej jazdy, a w niektórych biegach zawodnicy wręcz sobie przeszkadzali. Ale są też pozytywy. Przede wszystkim cieszy dobra postawa Denisa Gizatullina, który jest niezwykle waleczny. Powoli odbudowuje się też Robert Kościecha.
W dużej mierze ta i inne porażki są spowodowane absencją Emila Sayfutdinova. Obawiam się, że po tej kontuzji Emil wróci do swojej formy dopiero w przyszłym roku. Oby moje słowa się nie sprawdziły.