Sobotnia runda Indywidualnych Mistrzostw Świata w Cardiff zaczęła się dla zawodnika Caelum Stali Gorzów Wlkp. jak marzenie. Gollob w fazie zasadniczej wywalczył aż 12 oczek, a owal na Millennium Stadium po raz ostatni sprzyjał mu przecież w 2001 roku, czyli w czasach, które młodsze pokolenie kibiców speedwaya pamięta jak przez mgłę. Niestety w półfinale naszego reprezentanta dopadł pech w postaci defektu motocykla, który pozbawił go niemal pewnego miejsca w finale GP Wielkiej Brytanii. - Problemy z zapłonem wykluczyły Tomasza z udziału w finale. Przecież on definitywnie zmierzał po zwycięstwo w tym wyścigu. Ten defekt kosztował nas aż dziewięć punków i pozycję lidera cyklu. Wciąż jednak walczymy, ponieważ dwupunktowa strata jest do odrobienia - powiedział Tomasz Gaszyński, menadżer Tomasza Golloba.
Najlepszy polski żużlowiec pomimo awarii sprzętu jest zadowolony z wyniku uzyskanego w Cardiff. Przed 39-latkiem zawody na Millennium Stadium ukończyli bowiem tylko Chris Holder, Jason Crump, Jarosław Hampel oraz Hans Andersen. - Pomijając tę przykrą awarię, występ w Cardiff można uznać za udany. W końcu Tomasz nie przepada za tamtejszym torem. W pierwszych pięciu biegach było po prostu fantastycznie - dodał Gaszyński.
Tomasz Gollob w swojej żużlowej karierze zdobył już niemal wszystko. Polakowi do szczęścia brakuje jeszcze tylko złotego medalu IMŚ. Tak blisko upragnionego krążka jak w tym roku "Chudy" nie był od sezonu 1999, kiedy to ostatecznie przegrał batalię o złoto z legendarnym Tonym Rickardssonem. - Tomek jest niezwykle zdeterminowany, żeby wywalczyć ten tytuł. W chwili obecnej nadal wszystko jest możliwe - zakończył menadżer Golloba.
Tomasz Gollob aż sześciokrotnie stawał na podium IMŚ. W latach 1999 i 2009 Polak kończył rywalizację na drugiej lokacie, a w sezonach 1997, 1998, 2001 i 2008 był trzeci.